niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 2

***
To z pewnością nie było normalne zachowanie Alexandra. Nigdy jej tak nie traktował. Nigdy... Nawet podczas gorszych dni, czy jej fochów spowodowanych miesiączką. Leży teraz u siebie na łóżku, a przez jej głowę przelatuje dziesiątki tez, myśli i argumentów, tłumaczących zachowanie jej chłopaka. 
Z początku myślała, że po prostu przestraszył się jej matki, ale przecież po jej wyjściu mógł przynajmniej ją pocałować w policzek, albo powiedzieć "cześć". W końcu do bojaźliwych nie należał. Potem myślała, że się speszył, albo cokolwiek. Jednak najbardziej natarczywa myśl, podpowiadała jej, że to przez jej wygląd. 
Ma tą świadomość, że już nie ma idealnej sylwetki modelki, ale to chyba nie jest dobra wymówka na ucieczkę z jej pokoju. Wykończona myśleniem, usnęła o trzeciej w nocy. Męczona koszmarami, nie miała nawet szans na wyspanie się do szkoły. 
***
Po powrocie do domu, kierowany złością, że ta głupia flądra im przeszkodziła, od razu usiadł do kompa. Odpalił sprzęt i nerwowo pukając palcami w blat biurka czekał na odpalenie Windowsa. Gdyby teraz jeszcze się okazało, że coś nawaliło, wkurwiłby się na maksa. Jego myśli teraz krążyły tylko wokół tego, że nie mógł dokończyć dzieła. Myślał, że jego dziewczyna straciła seksapil, odkąd odeszła z drużyny cheerleaderek, ale ta mała szmata nadal jest bardzo seksowna. Na samo wspomnienie jej nagiego ciała, znowu poczuł podniecenie. Na szczęście jego komputer właśnie zasygnalizował włączenie się i jego myśli znowu pochłonęła chęć obejrzenia nagrania. 
Wszystko nagrało się jak należy. Był właśnie w połowie filmiku, gdy do jego pokoju weszła matka.
- Alex co robisz? - spytała przesłodzonym głosem. 
- Zaraz idę spać - przestraszony, nagłym wtargnięciem matki do pokoju, nerwowo wyłączył nagranie.
- A zszedłbyś na dół, schować pudła do szafy na górę? 
- Chyba mamie się w głowie pomieszało o dwunastej w nocy robić jakieś porządki!
- Może o ton ciszej?
- Yhymm. Jutro to schowam.
- Ale pamiętaj. I idź spać bo jutro do szkoły. 
- Zaraz - nie zamierzał jeszcze się kłaść, bo miał w planach do oglądanie filmiku. Z nagrywarki właśnie wysunęła się szufladka z świeżo nagraną płytą. Zupełnie zapomniał przez tą durną kobietę, że zaczął wypalać filmik na płycie dla Anabeth. Nerwowo zdjął krążek z półeczki i schował do szuflady, jakby w obawie, że matka z płyty wyczyta co tam jest nagrane. 
- Na pewno nie zrobisz dzisiaj tego o co cię proszę? - upewniła się przed wyjściem. 
- Na pewno - powiedział specjalnie przeciągając sylaby, tak aby do niej dotarła jego niechęć. 
- W takim razie - podeszła do gniazdka i odpięła przedłużacz. - Komputera dzisiaj też nie będzie.
- Co robisz?!
- Wyłączam komputer.
- Chcesz mi sprzęt zjebać?!
- Jak ty się odzywasz?
- Zachowujesz się jak blondynka. Komputer ma funkcję wyłączenia - podeszła do niego i strzeliła go w czubek głowy. Roześmiał się szyderczym śmiechem i nie wytrzymała, wyszła.
- Wariatka - pożegnał matkę. 
Dumny z siebie, że przynajmniej udało mu się rozebrać Cleo, rozebrał się i z niesmakiem stwierdził, że jego członek znowu stoi na baczność. Poszedł do łazienki i sobie ulżył. Zaczynało go wkurzać podniecenie, które czuł na myśl o Cleo, ale trzymał się wizji zadowolenia Anabeth, które z pewnością okaże, gdy otrzyma kopie. Nawet nie poczuł momentu, w którym usnął. 
***
Chciała wyrzucić budzik przez okno. Pomimo, że śniły się jej koszmary, dzwonek zadzwonił zdecydowanie za wcześnie. Podniosła się z niechęcią i spojrzała w lustro. Miała sińce pod oczami, które nawiasem mówiąc chyba nie do końca chciały się otworzyć. Była potargana, bardziej niż zwykle i blada, jakby właśnie miała spotkanie z duchem. Bez chęci i oznak życia poczłapała pod prysznic. Dzisiaj ominęła rytuał stania przed lustrem, bo w nocy obiecała sobie, że schudnie. Zrobi wszystko by odzyskać wcześniejszą figurę. Alexander jest naprawdę fajnym chłopakiem. Czasem oziębłym i wrednym dla niej, ale i tak czuła, że to miłość jej życia. 
Zamiast zjeść śniadanie, usiadła w salonie i włączyła telewizor. Rzadko to robiła, chyba że siedziała z Alexem, który uwielbiał oglądać u niej na plazmie, programy o samochodach i inne bzdety dla facetów. 
Spóźniła się na autobus, bo w telewizji właśnie leciał program o szybkiej diecie. Zadzwoniła po taksówkę. Była i tak już spóźniona na pierwszą lekcje więc w ogóle na nią nie poszła. Zawędrowała do pobliskiego parku i usiadła na ławce, na której spędziła całą godzinę lekcyjną. Na kolejną się wybierała, więc wróciła do szkoły. Na korytarzu spotkało ją wielkie zaskoczenie. Alexander stał z tą wredną suką, Anabeth i o czymś zawzięcie rozmawiali. Czyżby chwalił się wczorajszą nocą? "A to skurwysyn" - pomyślała, ale potem dotarło do niej, że oni się o coś kłócą. Nie zamierzała im przeszkadzać. Alex nie mówił jej nigdy, że zadaje się z elitą. Poszła prosto na lekcje. Miała akurat algebrę, lekcje na którą też uczęszczała Anabeth. Przyszła spóźniona. Cleo nie umiała skupić się dzisiaj na liczbach, bo ciągle myślała o co jej chłopak kłócił się z An. Dopiero w połowie lekcji zauważyła, że tamta patrzy się na nią z satysfakcją i poczuciem wygranej. Nienawidzi tej blond suki bardziej niż kogokolwiek innego. 
***
- Ta suka zabrała mi nagranie - powiedział do Klifa - swojego najlepszego kumpla. Na szczęście udało mu się na tyle dobrze unikać Cleo, że teraz spokojnie siedział z przyjacielem w samochodzie i jadł lunch. 
- Stary wiem, że Cleo, odkąd odeszła z drużyny jest inna, ale i tak nie rozumiem, dlaczego zrobiłeś jej takie świństwo - powiedział z niedowierzaniem.
- Sam nie wiem - odpowiedział ze skruchą, odkładając swój lunch, do plecaka. - Ta kurwa mnie zmanipulowała. No i ostatnio nie za dobrze  dogadywałem się z Cleo. 
- Stary...
- Ale chciałem zniszczyć to nagranie - zaczął się tłumaczyć. - Ale ta idiotka wyciągnęła mi płytę z plecaka. 
- Chwila... bo czegoś nie rozumiem. Skoro chciałeś zniszczyć to nagranie, po co wziąłeś płytę do szkoły?
- Jeszcze rano miałem dać nagranie An, ale w autobusie, gdy Cleo nie czekała przed domem, poczułem rozczarowanie. Chciałem ją zobaczyć - zaczął zadumany - przytulić... przeprosić za wczoraj... - Klif w ogóle się nie odzywał. Widzi, że jego kumpel cierpi. W głębi duszy wie, że Alex kocha Cleo, nawet gdy mówi, że jest nie do zniesienia, wie, że i tak będzie przy niej, będzie ją wspierał. 
- Ona mnie znienawidzi.... I będzie miała racje. Jestem zwykłym skurwysynem i kurwa zraniłem ją... Zraniłem ją bardziej niż ktokolwiek inny. Ja pierdole jestem idiotą - bez słowa pożegnania wziął plecak i wysiadł z auta. Klif próbował go zatrzymać, ale widząc jego minę darował sobie. Alex potrzebował teraz samotności. 

Skierował się w stronę baru, gdzie elita jada obiady, podczas przerwy na lunch. Był wściekły na siebie, że zrobił swojej dziewczynie takie świństwo. Mimo złości na Cleo, że się zmieniła i nie najlepiej się dogadywali, większą wściekłość czuł wiedząc, że ją straci. Wszedł do knajpy i od razu skierował się do stolika przy którym siedzieli.
- Oddaj mi płytę! - powiedział z wściekłością, pochylając się nad stolikiem. 
- Nie mam jej tu - powiedziała spokojnie.
- To gdzie jest?
- Ale skarbie po co te nerwy? Sam tego chciałeś - uśmieszek na jej twarzy jeszcze bardziej go wkurzył. 
- Nie mów do mnie skarbie! Gdzie jest płyta!?
- U fotografa.
- Co?! Po co?!
- A tak o odpoczywa sobie - odpowiedziała. - Ma naświetlenia by przypadkiem nowotworu nie dostała - dodała z sarkazmem. 
- Twoje żarty są słabe. Jak ten filmik dostanie się do kogokolwiek to....
- To co? Co mi zrobisz, skoro główne role grasz ty i Cleo? Nikt nie uwierzy, że był tam ktoś trzeci. 
- Wiesz co... - brakowało mu słów. Był tak wściekły, że chciał ją udusić, ale powoli się uspakajał, bo wiedział co zrobi. - Jesteś zwykłą suką - powiedział i odszedł, na tyle powoli by zobaczyć jeszcze zdziwienie na jej twarzy. 
Najpierw skierował się do kwiaciarni. Ojciec właśnie wypłacił mu kasę za pomoc w warsztacie tak więc wybrał największy bukiet jaki był, napisał liścik i zaadresował do Cleo. Ma tą świadomość, że głupie kwiatki jej tego nie wynagrodzą, ale postara się wszystko odkręcić. 
Po wyjściu z kwiaciarni, poszedł do najbliższego fotografa. Wie, że Anabeth nie zdążyłaby pójść do dalszego salonu, a ten był jedyny w okolicy.
- Dzień dobry. Siostra przysłała mnie po zamówione zdjęcia - powiedział sprzedawczyni. 
- Masz kwitek? 
- Nie, bo siostra do mnie zatelefonowała, że musi szybko wracać do szkoły. Wie pani jest cheerleaderką doprowadza mnie do szału, bo zawsze próby ważniejsze. 
 - Wiem jak jest. Moja młodsza siostra też jest jedną z nich - powiedziała z widocznym niesmakiem. - A jak się nazywa?
- Anabeth Closer.
- Zaraz przyniosę gotowe zdjęcia - " O taak!!!" - wykrzyczał w myślach z radości. Szczerze, nie wierzył, że tak łatwo mu pójdzie. 
- Siostra wpłaciła zaliczkę, resztę musisz uregulować. 
- Jasne - dał kasjerce pieniądze, zabrał kopertę i wyszedł. Podszedł do śmietniczki, połamał płytę na drobne kawałki i podpalił zdjęcia. Palący się papier wrzucił do popielnika. Na szczęście było w nim mało petów, więc nie wyrządzi żadnych szkód. Po upewnieniu się, że zdjęcia spłonęły skierował się do domu. Musi koniecznie się odświeżyć, bo czuje na sobie cały ciężar, który od rana spływa po nim w postaci potu. Dużo stresu kosztowała go ta sytuacja, ale sam sobie był winien.  
***
- Dzień dobry - powiedziała z wyższością w głosie. - Zamawiałam tu zdjęcia - kontynuowała i położyła kwitek na ladzie. Kasjerka popatrzyła na nią z niesmakiem, wzięła karteczkę i poszła odszukać kopertę. 
- Nie mamy takiej koperty. Jak się nazywasz?- spytała wracając z pustymi rękoma.
- Anabeth Closer.
- Przed chwilą twój brat odebrał zdjęcia.
- Ja nie mam brata - syknęła. 
- Taki ciemny. Był tu przed chwilą - powiedziała zdezorientowana kasjerka.
- A to sukinsyn - powiedziała pod nosem. - To nie był mój brat. Ja mam siostrę - warknęła.- Jak pani mogła obcemu człowiekowi oddać moje zdjęcia?! 
- Ja....
- Gówno mnie to obchodzi - krzyknęła. - Potrzebuje tych zdjęć! 
- Mamy kopie na komputerze - powiedziała zaczerwieniona. Ta dziewczyna wygląda na taką, która potrafi narobić zamieszania, a ona nie potrzebowała teraz afery u szefa. 
- Może pani zrobić kopie?? 
- Oczywiście. Zrobię to w gratisie - dodała, widząc zawziętą minę dziewczyny.
- No ja myślę - po kilku minutach odebrała jeszcze ciepłą kopertę i wyszła na zewnątrz. Nabierając świeżego powietrza w płuca, poczuła ulgę. " Ten cały Alexander to niezły cwaniaczek, ale nie ze mną takie numery" - pomyślała, a w jej głowie tworzył się już idealny plan zemsty. Nie musi wcale upokarzać tej całej Cleo przed całą szkołą, wystarczy jedna osoba. Jak ona ją znienawidziła odkąd odeszła z drużyny. Była na samym szczycie popularności i zrezygnowała z tego. Oczywiście dla Anabeth był to plus, bo ona objęła stanowisko kapitana, ale nadal nie rozumiała dlaczego Alexander z nią został. A po tym jak się zapuściła to już w ogóle... 
***
Cleo z ociąganiem wróciła do domu. Przez cały dzień spotkała Alexa tylko raz i to w obecności Anabeth. Myślała, że ten dzień skończy się inaczej. Liczyła na jakiś mały łut szczęścia. Liczyła, że Alex na nią poczeka po szkole i wyjaśni wczorajsze zachowanie. Może przytuli i przeprosi, a na koniec staliby i całowali się przed budynkiem szkoły, a potem śmiali się z tego. Ale tak nie było. Wyszła ze szkoły, a go tam nie było.
W domu tez nikogo nie zastała, ale akurat to jej nie dziwiło. Już dawno przywykła, że rodzice tylko tu sypiają i to też nie zawsze. Poszła do swojego pokoju przebrać się w domowe ciuchy. Ledwo zdążyła skorzystać z toalety, a zadzwonił dzwonek u drzwi. Przez chwilę pomyślała, że to Alexander jednak przyszedł ją przeprosić, ale po otworzeniu drzwi ujrzała kuriera. 
- Dzień dobry. Cleopatra Morrel? 
- Tak -odpowiedziała zdziwiona, bo nie widziała nigdzie przesyłki. 
- Proszę tu podpisać odbiór - podał jej tabliczkę i nabazgrała imię i nazwisko. - A  oto przesyłka - podniósł ogromny kosz kwiatów, który stał na tyle z boku, że nie wyglądając zza drzwi miała prawo go nie zauważyć. 
- Przepraszam - zatrzymała kuriera, który już odchodził. - Od kogo to? - spytała mimo, że nie miała wątpliwości. 
- Anonimowy nadawca - odpowiedział zaglądając w listę.
- Dziękuję - kurier uśmiechnął się i wsiadł do samochodu. Zamknęła drzwi i poszła do kuchni. Postawiła kwiaty na stole i dopiero teraz zauważyła białą kartkę formatu A5, przypięta do jednego z liści. 

Skarbie!
Po pierwsze chcę cię przeprosić. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. Wiem, że na to nie zasługuje i że popełniłem największy błąd w życiu, ale mam nadzieję, że czas sprawi, że zdołasz mi to jakoś wybaczyć.
Chciałbym też ci podziękować. 
Za każdy uśmiech na twojej twarzy. Za każde miłe słowo skierowane do mnie. Za każdą chwilę spędzoną razem i każdą chwilę którą poświęciłaś żeby mnie wspierać. Dziękuję Ci za nasze wygłupy i cisze, która nigdy nie sprawiała, że się nudziliśmy w swoim towarzystwie. Dziękuję ci za to, chociaż teraz wiem, że na to nie zasługiwałem. Nigdy nie docenię tego kim jesteś dla mnie. Nigdy nie zdołam się pogodzić z tym, że tak cię zraniłem. Nigdy sobie tego nie wybaczę i żałuję, że dopiero teraz zauważam jaki miałem skarb. 
Kocham Cię Cleo i mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. 

Czytając ten list nie wiedziała co ma myśleć. Raz czuła smutek, a raz nie wiedziała o co chodzi,a innym razem radość, że tak ładnie się o niej wyrażam wspominając takie chwile. Jest pewna, że to list i kwiaty od Alexandra, ale dlaczego pisze tak jakby się żegnał? Przecież ona nie zamierza gniewać się na niego wiecznie za to, że wyszedł bez pożegnania. Jeszcze raz przeczytała list i tym razem nie powstrzymywała już łez, które rzewnie spływały na blat stołu. Złożyła list, wytarła policzki i poszła do swojego pokoju. Spróbowała zadzwonić do Alexa, ale nie odbierał. Po kilku minutach jednak oddzwonił.
- Alex o co chodzi z tym listem? - spytała roztrzęsionym głosem.
- Wyjeżdżam jeszcze dzisiaj do ciotki. Tak będzie lepiej. Wiem, że mnie znienawidzisz, ale naprawdę tak będzie lepiej - jego głos też się załamywał.
- Ale jak to będzie lepiej?
- Przepraszam Cleo. Kocham cię i wybacz mi kiedyś. Proszę - rozłączył się a ona siedziała tak w osłupieniu, zalewając się łzami. 

Nie wie kiedy, ale zasnęła na łóżku ściskając w jednej ręce list, a w drugiej telefon. Obudził ją głośny trzask drzwi. 
- Cleo, gdzie jesteś!? - usłyszała krzyk ojca. Wyszła z pokoju i przed nią pojawiła się czerwona twarz ojca, który właśnie wbiegł po schodach. Jeszcze nigdy nie widziała go takiego zdenerwowanego. 
- Właź do pokoju - rozkazał. - Co to do jasnej cholery ma być?! - wrzasnął i rozrzucił jakieś kartki po jej łóżku. Nie raczyła nawet spojrzeć na nie. 
- Nie wiem. Jakieś śmieci? - niespodziewanie ojciec złapał ją za rozpuszczone włosy i zmusił do zobaczenia. Ze łzami w oczach, które pojawiły się z bólu, spowodowanego szarpnięciem, spojrzała - jak się okazało - na zdjęcia.
- Jak uważasz że jesteś śmieciem to masz rację - syknął do jej ucha. Popchnął jej głowę w stronę zdjęć, jednocześnie zmuszając do bliższego spojrzenia i uwalniając jej włosy z uścisku. - Postanowiłaś za wszelką cenę mnie zrujnować? Zostać kurwą? No tak córka polityka zarabia jako internetowa prostytutka!!! - słowa ojca tak bardzo ją bolały, że rozpłakała się na dobre. Przez łzy dostrzegła, że na zdjęciach uwieczniony został wczorajszy wieczór. Nie wiedziała, czy łzy spływają dlatego, że słowa ojca ją bolą, czy dlatego, że poczuła się ogromnie zdradzona przez Alexa, czy dlatego, że była zła na siebie i wyzywała się od idiotek. 
- Tak rycz, bo już nic więcej ci nie zostało!!! Ubolewaj nad swoim losem szmaty!!! 
- Przestań się drzeć!!! - zebrała w sobie siły i postawiła się ojcu. - Nie znasz mnie!!! Nie spędzasz ze mną czasu!!! Nie masz prawa mnie oceniać!!! - wrzeszczała prosto w jego twarz przez łzy, które coraz szybciej spływały. - Masz mnie w dupie i gówno cię obchodzi kim jestem!!!! Gdybyś mnie znał wiedziałbyś że to mój chłopak!!! A nie jakiś frajer z internetu. - Ojciec spojrzał na nią ze zdziwieniem, Nic nie powiedział. Po prostu popatrzył na nią i wyszedł, zostawiając ją samą. Stała na środku pokoju i płakała. Po chwili osłupienia ze złością strąciła kosz z kwiatami, który postawiła na komodzie. Porwała list od Alexa. Potem zabrała się za zdjęcia. Pełna złości i rozczarowania, pomieszanego z bólem, porwała co do jednego zdjęcia. Zdjęcia jak ją całował... jak zdejmował bluzkę... rozpinał biustonosz... Zdjęcie po zdjęciu, wraz ze wspomnieniami wczorajszego wieczora zmieniały się w drobną miazgę. Usiadła wśród kawałeczków, pośrodku podłogi, podciągnęła nogi do siebie i płakała.... płakała... płakała... Podniosła głowę i z ogromną nienawiścią jaką poczuła do Alexa... do ojca... do całego świata... zaczęła zbierać skrawki zdjęć. Jeden po drugim wrzucała w zawiniętą koszulkę. Gdy powoli zaczęły się wysypywać, otworzyła drzwi łazienki i wszystkie kawałki wrzuciła do wanny. Wróciła do pokoju i zebrała kolejną porcję... Zdjęć było mnóstwo. miała wrażenie, że tworzyły cały film, a kadr po kadrze, został wydrukowane... Teraz myśląc o wczorajszej scenie zbierała kawałeczek po kawałeczku jak jakaś pieprzona, chora psychicznie pacjentka psychiatryka na psychotropach, zawieszona w czasie, zalewając się łzami... Myślała tylko o tym uczuciu zdrady, upokorzenia i samotności... 
Wrzuciła ostatnie kawałeczki do wanny, zatkała otwór rury odpływowej i rozebrała się do naga. Wyjęła z maszynki, którą zazwyczaj goliła sobie nogi, żyletkę i weszła do wanny wypełnionej skrawkami zdjęć, bólem, zdradą, rozpaczą i złością....
Zgięła nogi i siedziała tak przez chwilę, wpatrując się w żyletkę... Łzy już jej nie płynęły. Chciała poczuć ból fizyczny. Ból, który pozwoli jej zapomnieć, o tym co dzieje się w jej sercu... Chciała cierpieć z poczuciem bólu rzeczywistego... Z akompaniamentem bólu, który potrafiła zrozumieć...Z bólem towarzyszącym zabiegom na jej duszy..., rozrywania na strzępy, przez tyle tygodni prześladowań Anabeth, przez tyle miesięcy samotności w domu, przez kilka minut, w których jej świat runął. 
Podniosła żyletkę i zrobiła pierwszą, krwawą szramę na udzie, zaczynając od najbliższego miejsca w okolicach pachwin:
- Jedna kreska za brak obecności rodziców - powiedziała na głos zaciskając zęby z bólu.
- Druga, dzięki chłopakowi, którego kocham, a który okazał się skurwysynem.
- Trzecia przeze mnie, że jestem taką idiotką - krople krwi zaczęły skapywać po jej nodze wprost na skrawki zdjęć. 
- Czwarta za moją naiwność - ból nie był już taki straszny. Pomyślała, że dałoby się do tego przyzwyczaić.
- Piąta na pamiątkę Anabeth, kochanej przyjaciółeczki, która stała się wrogiem - syknęła z rozgoryczeniem. Przeniosła się na drugą nogę. 
- A to pamiątka dla tatusia - powiedziała do zakrwawionej żyletki. - Za przemoc fizyczną na córce... za nazwanie mnie śmieciem... kurwą... prostytutką.... szmatą - cięła ranę za raną, chcąc dać upust swoim emocjom. Miała już zakończyć, ale dodała jeszcze jedną na pierwszej nodze... 
- Dla kochanego Alexa, że zostawił mnie samą... pozwalając umrzeć... - właśnie tego teraz pragnęła. Pragnęła się wykrwawić, ale wiedziała, że rany są za płytkie. Łzy znowu powróciły do jej oczu, po czym wrednie zaczęły spływać po policzkach, wypalając piekące ścieki na jej twarzy... Przez łzy obserwowała krew, która o wiele spokojniej, niż łzy spływała na szczątki zdjęć... Poruszała rękami bawiąc się skrawkami zdjęć, z którymi właśnie mieszała krew i  swojego serca, które właśnie zostało rozbite na milion kawałków. Usnęła w tej pozie, a w głowie miała tylko jedną myśl:
" Boże nie pozwól mi się już nigdy obudzić... Spraw bym nie cierpiała... Zapomniała... Nie widziała... nie słyszała... nie czuła.... - powoli odpływała w dal - Nie pozwól mi się z nimi zmierzyć.... Daj mi skrzydła i pozwól odlecieć w czarną dal....w otchłań  śmierci.... Proszę..."
***
Siedząc na lotnisku i czekając na samolot, zatelefonował do Klifa.
- Cześć stary. Muszę zniknąć z jej życia... przynajmniej na razie.
- Alex poczekaj. O co chodzi? Nie odzyskałeś zdjęć?
- Odzyskałem - powiedział z ulgą w głosie. - Nie wyrządza jej krzywdy, ale ja bym to zrobił ukrywając prawdę i codziennie udając, że jestem niewinny. 
- Nie rozumiem?
- Kocham ją stary, ale nie mógłbym widzieć jej szczęśliwej u mojego boku, bo jestem osobą która chciała ją tak bardzo skrzywdzić....
- Co chcesz zrobić? - spytał ze zrozumieniem w głosie.
- Wyjeżdżam do ciotki. Wrócę za kilka tygodni i wtedy zmierzę się z konsekwencjami. 
- Przecież jak zdjęcia zniszczone, to nie ma czym się martwić...
- Martwię się, że właśnie mnie znienawidziła, bo się z nią pożegnałem. 
- Stary...
- Tak będzie lepiej. Znajdzie kogoś lepszego. Kogoś kto w chwili słabości nie spróbuje jej wykorzystać - rozłączył się i nie usłyszał ostatniego zdania przyjaciela: Wybaczyłaby Ci, bo za bardzo cię kocha. 
Alexander myśląc, że wraz z kopią zdjęć pozbył się dowodów jego głupoty, wsiadł do samolotu, uwalniając dziewczynę, na której mu zależało. Był święcie przekonany, że tak będzie lepiej, że po chwili złości na niego, znajdzie szczęście i wszystko się poukłada. Grunt to fakt, że zdjęcia nie ujrzą światła dziennego i nie wyrządzą jej zamierzanej krzywdy... 

Tak tak tak wiem, że teraz kolej Jewel na napisanie rozdziału, ale Marta miała dzisiaj (a raczej wczoraj) gorszy dzień i nie miała siły pisac, ale miała mnóstwo pomysłów na rozdział. Dlatego zgodziłam się napisać ten rozdział, wykorzystując oczywiście jej pomysły. Mam nadzieję, że się wam podobał i obiecuje, że kolejny napisze Jewel :-)
Pozdrawiam :-*
Kasia





5 komentarzy:

  1. Co za... qwertyuioplkjhgfdsazxcvbnm nie mam słów. Jak on mógł, zostawił ją. Samą. I niby on chce dla niej dobrze. ;/
    Rozdział Booooski <333 Masz talent dziewczyno :***
    Biedna Jewel. Mam nadzieję, że nic Jej nie jest :**

    Pozdrawiam Was dziewczyny
    Marzena :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny *___* Nie mam słów czekam na nn i pozdrowienia dla was :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały *_______*
    Czekam na nn : ***

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałyśmy cię do Versatile Blogger. Informacje na http://summer-love-are-you-sure.blogspot.com/

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwują ;D