czwartek, 12 września 2013

Rozdział 6

Z dnia na dzień, jej masa ciała zmniejszała się. Zadowolona z efektów młoda dziewczyna stojąc nago przed lustrem podziwiała swoje chude ciało, gdzie już można było dostrzec przez skórę kości, a także blizny po "zabawie" z żyletką. Małe kreseczki z ud przeniosły się już na biodra oraz nadgarstki. Zadowolona z efektów swojej pracy z męczącym bólem głowy oraz zawrotami przeszła do garderoby w celu ubrania się. Jak zawsze wciągnęła na nogi jeansy, oraz bluzę z kapturem. Na nadgarstki założyła masę bransoletek, aby zakryć małe dzieła sztuki. Gotowa chwyciła torbę i uśmiechając się do lustra wyszła z pokoju, w celu spotkania się z Klifem i jego młodszym bratem w parku na placu zabaw.
***
- Alex mama dzwoni - zaspany chłopak podniósł się do pozycji siedzącej słysząc krzyk ciotki z dołu. Niechętnie wyszedł spod ciepłej kołdry i zszedł na dół. Po odebraniu telefonu od kobiety zaczął rozmawiać z rodzicielką. Zdziwiony dopiero teraz zauważył jak bardzo tęskni za kobietą, która go wychowała. Jednak ta tęsknota była słabsza niż ta którą żywił do Cleo. 
- Kocham cię mamo - szepnął cicho do słuchawki telefonu po czym szybko się rozłączył i oddał telefon zszokowanej ciotce. Jak najszybciej wbiegł po schodach, po czym od razu skierował się do swojego pokoju na "małe co nieco" inaczej zwane papierosem.
***
Hej Cleo, bałem się, że już nie przyjdziesz - powiedział chłopak z uśmiechem od ucha do ucha.
- Wybacz za małe spóźnienie - z uśmiechem na twarzy podeszła do chłopca, który stał koło brata. - Hej Albert. Gotowy na spacer z super bratem i tą zołzą, która zabiera czas twojemu bratu.
- Nie jesteś zołzą - odpowiedział chłopczyk, lekko się pieszcząc. Zarówno Cleo jak i Klif uśmiechnęli się do małego.
- To co idziemy? - spytał Klif i po uzyskaniu zgody skierował się ku alejkom. Szli powoli, pozwalając Albertowi się wyszaleć. Nie wiadomo skąd to dziecko ma tyle energii, ale ciągle ich wyprzedzał, biegał między drzewami, łapał ptaki, które w popłochu odfruwały, przerywając swój postój. Cleo tymczasem cieszyła się, że Klif tak dobrze ją rozumie. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Na początku trochę pogadali o szkole, ale potem rozmowa zeszła na inne tematy. Cleo nie musiała czuć się przy nim skrępowana, bo oboje byli bardzo podobni do siebie. Tylko Klif wydał jej się silniejszy psychicznie. Pomimo wszystkich trudności jakie go napotkały, nadal trzymał się dzielnie. Ona nie potrafiła sobie ze wszystkim poradzić i teraz żałowała, że pozwoliła sobie na zadawanie bólu. Mogła wziąć przykład z Klifa i pielęgnować ból psychiczny, który stworzył wokół niego nieprzedartą ochronę. 
Klif szedł spokojnym krokiem dumnie krocząc u boku Cleo. Od czasu do czasu zerkając na dziewczynę. Coraz bardziej mu się podobała, mimo tego, że bardzo szybko schudła, nie widać było żadnych oznak zaniedbania. 
Wydarzenia, które miały miejsce w tej chwili działy się bardzo szybko. Klif spojrzał w oczy Cleo, ale ta po chwili zachwiała się i runęła na ziemię. W ostatniej chwili chłopak, ze swoim refleksem sportowca, zdążył złapać jej opadającą głowę, tak by nie uderzyła o brukowaną drogę. Albert pobiegł dalej nie zwracając uwagi na swoich opiekunów. Nawet nie miał pojęcia, że Cleo coś się stało. Do chłopaka pochylonego, nad bezwładnym ciałem dziewczyny podbiegł jakiś mężczyzna krzycząc że jest lekarzem. Zajął się Cleo, podczas gdy Klif już wzywał pogotowie. W przeciągu kilku minut wokół nich zgromadził się pokaźny tłum. Znajoma Klifa ze szkoły złapała Alberta i zaoferowała, że odprowadzi go do domu, podczas gdy Klif pragnął jechać karetką do szpitala. 
Przez całą drogę w ambulansie trwała walka o życie dziewczyny, której funkcje życiowe były bardzo słabe. Załamany Klif siedział na miejscu dla pasażera i przypatrywał się wszystkim czynnościom. Ciągle robili jej jakieś zastrzyki, pewnie na przywrócenie funkcji życiowych. Gdy dojeżdżali do szpitala, przeżyli moment krytyczny. Dziewczyny serce się zatrzymało i rozpoczęto reanimację. Po policzkach Klifa ściekały łzy, jedna po drugiej. Bał się, że już ją stracił, gdy w rzeczywistości tak naprawdę jeszcze jej nie miał. W tych kilku minutach, gdy serce Cleo przestało bić, był świadomy, że jego osobiste serce podąża w ślad za tamtym. Zapragnął być na jej miejscu. Nie mógł znieść widoku jej ciała tak brutalnie traktowanego przez lekarza, który mimo wszystko chciał przywrócić ją do życia. Gdy chłopak usłyszał ponowny, spokojny i równomierny sygnał aparatu do którego była podłączona, jego serce wywinęło koziołka a łzy jeszcze szybciej zaczęły spływać, by te spowodowane szczęściem mogły przegonić te, który płynęły przez czarną rozpacz.
Cleo została przewieziona na salę intensywnej terapii, gdzie Klif nie mógł wejść. Mimo to został w szpitalu, obserwując nadal nieprzytomną dziewczynę, przez okno. Przez najbliższą godzinę jej rodzice się nie pojawili, mimo że już dawno zostali poinformowani. Chłopak był wściekły na nich, że ważniejsza jest kariera od zdrowia córki, która teraz walczy o życie. Nawet matka Klifa zadzwoniła do niego. nie z pretensjami, że kto inny przyprowadził Alberta, tylko ze współczuciem i zapewnieniem, że Cleo wyjdzie z tego. To było dla niego wzruszające, bo przecież jego matka wiedziała, że oni nie są nawet parą, a jednak wspierała go w tych trudnych chwilach. 
***
Budząc się z krzykiem, z popołudniowej drzemki, cały spocony siadł zaniepokojony na łóżku. Nie do końca jeszcze obudzony rzucił się w stronę telefonu. Kierując się intuicją od razu wybrał numer Klif'a. Z niecierpliwością czekał aż przyjaciel obierze od niego. Kiedy chłopak nie odebrał, coraz bardziej się denerwując zadzwonił ponownie. Po 4 sygnale Klif w końcu odebrał.
- Słucham - usłyszał w słuchawce przemęczony głos przyjaciela.
- Klif co się dzieje - zapytał coraz bardziej pewny, że coś się stało Cleo.
- Alex..... - przyjaciel zaszlochał do słuchawki - On jest w szpitalu.... - słychać było jak kolega bierze gęboki oddech - Cleo jest w szpitalu i ona walczy o życie - Czując łzy pod powiekami i słysząc zduszony szloch przyjaciela. Alex zamachnął się telefonem i rozbił go rzucając z siłą w granatową ścianę pokoju. Zalewając się łzami, kucnął na podłodze i powoli czuł jak jego serce przestaje bić, aby po chwili wybuchnąć ogromem uczuć. Wstając z podłogi omiótł pokój szybkim spojrzeniem po czym szybko pakując plecak i zabierając portfel z komody wyszedł z domu nie informując o niczym ciotki. Teraz dla niego liczyło się tylko życie Cleo........

Ta da ;) Jest kolejny rozdział. Przepraszamy za to, że długo nie dodawałyśmy no ale tak wyszło. Ten rozdział jest mieszanką wybuchową. Dosłownie. Ponieważ został napisany przez nas dwie ;P. Do następnego kochani i czekamy na wasze komentarze ;)

Obserwują ;D