czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdzial 5

***
Cleo próbowała wrócić do swojej normy dlatego też nastawiła tradycyjnie budzik i gdy tylko telefon zaczął wibrować, ostrzegając o budziku który zaraz się uruchomi, zerwała się na łóżku i od razu tego pożałowała. momentalne wyprostowanie się spowodowało zawroty głowy, ale po chwili Cleo czuła się normalnie, wiec wstała i skierowała się do łazienki. Był tu mały burdel gdyż nawet gosposia, która przychodziła  cztery razy w tygodniu nie wchodziła do jej prywatnej łazienki od czasu gdy zamknęła się w pokoju. Zdjęła piżamę spięła włosy koka weszła pod prysznic. Potem tradycyjnie nie ubierając się wyszła do sypialni i stanęła przed lustrem. Efekt był natychmiastowy. W ciągu tygodniu pozbyła się  nadwagi która ją drażniła. Na forum ludzie nie mylili się zarodki tasiemca sprowadzane z  Chin  są bardzo skuteczne. Zadowolona z tego ze wygląda tak dobrze ubrała się i  wyszykowała do szkoły. Nie czekając na autobus poszła do szkoły spacerkiem. Nie można było nie zauważyć że wszyscy patrzyli na nią i podziwiali jej idealna figurę. Zadowolona z efektów i tym jaką furorę wywołała na mieście, weszła do szkoły wywołując tym samym, że wszyscy zaczęli się na nią patrzeć i obgadywać. Z uśmiechem spojrzała na nich, po czym skierowała się do szafki, po potrzebne materiały na pierwszą lekcję. Przy szafce spotkała Klif'a, którego powitała uśmiechem.
- A jednak przyszłaś - powiedział chłopak uśmiechając się pod nosem, jednak zaraz spojrzał na jej ciało z troską. Jednak się nie mylił dziewczyna zrzuciła parę kilo i może wyglądała teraz świetnie, to chyba bardziej wolał Cleo sprzed odchudzania.
- Przyszłam - odparła dziewczyna opierając się o szafkę - Musiałam w końcu odetchnąć świeżym powietrzem - gdy skończyła mówić, zadzwonił dzwonek oznaczając rozpoczęcie zajęć. Ruszyli więc z Klifem w stronę klasy.
***
Leżąc w łóżku zastanawiał się co dzieje się w tym momencie u Cleo. Zranił ją i to bardzo, ale nadal ją kochał. Ten błąd w jego życiu uświadomił mu, że jest w niej zakochany po uszy, że to ta jedyna. Jakim on był idiotą. Uderzając głową o ścianę wyrzucał sobie to co zrobił, raniąc tym samym nie tylko Cleo, ale i siebie. Bo jej cierpienie, było także jego cierpieniem. Podnosząc się z łóżka podszedł do okna, po czym otwierając je na całą szerokość wyjął zakamuflowaną paczkę papierosów i rozglądając się dookoła czy ciocia przypadkiem nie jest w ogrodzie wyjął jednego i zapalił. Po chwili jego płuca wypełniła mieszanka dymu papierosowego z nikotyną. Uśmiechając się zaciągał się raz, za razem aż w końcu z jego małego promyka światła został tylko wypalony pet. Zgniatając go, wyrzucił do małego słoiczka który postawił na parapecie, tuż za ramką na zdjęcie. Zadowolony z takiego początku dnia, poszedł do łazienki się ogarnąć.
***
- Ale jesteś pewna? - zapytał po raz chyba setny Klif, dziewczyny, która bez zastanowienia ruszyła w stronę stołówki szkolnej - Przecież wiesz jak tam jest.
- Wiem, dlatego chcę tam iść. Chcę zobaczyć ich twarze i pokazać, że jestem silna.
- Twój wybór - mruknął tylko i poszedł z dziewczyną w stronę pomieszczenia, z którego słychać było już z daleko gwar rozmów i śmiechów. Stojąc przed drzwiami, dziewczyna głęboko odetchnęła po czym je popchnęła. Z wymuszonym uśmiechem weszła do środka i jak gdyby nigdy nic wzięła tackę i stanęła w kolejce po jedzenie. Czuła na sobie mnóstwo zaciekawionych spojrzeń. Udając twardą ruszyła dalej, w końcu stanęła przed kasjerką. Zamówiła sobie kawałek pizzy, sałatkę, frytki, a do tego wszystkiego dużą Pepsi. Zapłaciwszy ruszyła z Klifem, który także już kupił sobie Lunch w stronę wyjścia ze szkoły, ponieważ już wcześniej postanowili, że zjedzą na schodach na zewnątrz. 
***
- Alex pomóż mi - usłyszał nagle krzyk ciotki. Zbiegając po schodach bez koszulki w samych spodniach, zauważył jak kobieta siłuje się z dużym kartonem.
- Daj pomogę - przejął od niej duże i ciężkie kartonowe pudło - Gdzie to?
- Do ogrodu - powiedziała zasapana kobieta - Właśnie przyszła paczka z kolekcją krasnali ogrodowych, ale za cholerę nie spodziewałam się, że będzie taka ciężka.
- Krasnale? - zapytał chłopak śmiejąc się w duchu.
- No co każdy lubi dobre stare i poczciwe krasnale ogrodowe - spuściła speszona wzrok - A ty nieś a nie gadasz.
- Już, już - postawił pudło na zielonej trawie po czym odwrócił się do ciotki. - Pomóc ci z tym?
- Jakbyś mógł - widać było, że odetchnęła z ulgą. Zdziwiony swoim nowym zachowaniem zaczął pomagać ciotce.
***
- I jak po pierwszym dniu w szkole - zapytał Klif, Cleo kiedy czekali na autobus
- Wspaniale - powiedziała podnosząc wzrok do góry i patrząc teraz na błękitne niebo - Myślałam, że będzie gorzej.
- To się ciesze - powiedział uśmiechnięty.
- Mam nadzieję, że nie narobiłam ci kłopotów.
- Jak to?
- W końcu zadajesz się z dziewczyną w depresji jak to stwierdziła piękna i cudowna Anabeth.
- Nie jesteś w żadnej depresji - krzyknął z mocą - A jak jesteś to pomogę ci z niej wyjść.
- Dzięki Klif - powiedziała tylko, ponieważ właśnie podjechał autobus - To do zobaczenia jutro.
- To ty nie jedziesz?
- Nie przejdę się.
- Ale na pewno? 
- Tak na pewno Klif, do jutra - pomachała mu i odeszła w stronę swojego domu.

Hej ludzie, nie pomylcie się, pierwsze parę wierszy jest Kasi więc dlatego jest publikowane jako Zadufana, ale reszta niestety już jest moja i ja wiem, że schrzaniłam więc do zobaczenia kiedy wyjdzie mi coś lepszego. Papap ;*

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 4

***
Cleo nie była jeszcze gotowa pójść do szkoły. Nie rozmawiała z rodzicami, bo ich szczerze nienawidziła. Może i ojciec okazał dla niej trochę cieplejszych uczuć, ale nie zmieniało to faktu, że w młodości chcieli się jej pozbyć, a potem w ogóle się nią nie zajmowali. Zajęci swoimi karierami mieli ją gdzieś... Dbali tylko o to by jej niania nie była złodziejką, albo psychopatką.
Rozległo się pukanie do drzwi jej pokoju:
- Cleo jakaś paczka do ciebie - to był ojciec. Nie zamierzała mu otworzyć. - Cleo otwórz, zostawię tylko paczkę.
- Równie dobrze możesz położyć ją pod drzwiami - odpowiedziała i zaczęła się zastanawiać od kiedy to ojciec tak często siedzi w domu.
- Bardzo mi przykro - powiedział zrezygnowanym głosem. Położył paczkę na podłodze i odszedł. Wiedział, że i tak nie wyjdzie, dopóki nie usłyszy, że zszedł po schodach, a te niestety były przeciwko niemu i ostatnio strasznie skrzypiały.
Cleo wiedziała jaka paczka przyszła, dlatego gdy tylko usłyszała, że ojciec się oddalił, z mocno bijącym sercem, szybko otworzyła drzwi , wzięła paczkę i wróciła do środka. Nie zważając na nic, rozerwała opakowanie i wyjęła małą plastikową fiolkę. Już sam widok małego cudeńka, sprawił, że się uśmiechnęła.  Skierowała się do łazienki, mieszka w dużym jednorodzinnym domu, więc każda sypialnia ma oddzielną łazienkę z wejściem wyłącznie tylko od danej sypialni. Podeszła do szafki łazienkowej i wyjęła z górnej szuflady swoją zimną, stalową "przyjaciółkę". Usiadła, opierając się placami o wannę i podwinęła dresy. Z uśmiechem spojrzała na swoje rany. Było ich już mnóstwo i musiała się przenieść niżej, w okolice kolan. Uniosła żyletkę i powoli zaczęła robić kolejną kreskę. Żyletka była już dość tępa i teraz więcej bólu sprawiało jej cięcie skóry, która się tylko szarpała, a nie gładko rozcinała. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach, bo teraz czuła prawdziwe cierpienie. Ale nadal nie wiedziała, czy więcej bólu sprawia jej ranienie się, czy świadomość zdrady i zeszmacenia. Oczy miała już zamglone od płaczu, ale od dwóch dni z niecierpliwością czekała na ta przesyłkę. Otworzyła więc fiolkę drżącymi palcami i połknęła zawartość. Nie czuła żadnego nowego uczucia, nadal nienawidziła połykać tabletek i innych farmaceutycznych świństw.
***
cztery dni później
Cleo ubrała się w rurki i luźną bluzę od dresu. Naciągnęła kaptur, chowając włosy pod bluzę i wyszła z pokoju. Od ponad tygodnia nie wychodziła, ale czuła, że już czas. Rodzice o dziwo siedzieli w kuchni i o czymś rozmawiali. Na jej nieszczęście akurat matka podniosła wzrok, gdy Cleo przechodziła obok drzwi.
- A ty dokąd? 
- Margaret daj spokój grunt, że wyszła. 
- Daruj sobie. Mam w nosie twoje uprzejmości - warknęła i wyszła na zewnątrz. Już zapomniała jak przyjemnie jest poczuć świeże powietrze w nozdrzach i ujrzeć zieleń pobliskich ogrodów i trawników. Żałowała, że dała się tak zniszczyć psychicznie, ale czuła, że nie ma nikogo, kto potrafiłby ją zrozumieć. Wystarczyło wejść na Twittera, gdzie ludzie pisali, że ci, którzy się tną są beznadziejni i żałośni. Ona nie potrafiła już żyć bez cięcia się. Wystarczyło osiem durnych dni, w których z dnia na dzień pojawiało się kilka nowych ran. Niektóre były świeże i piekły, a często pękały i krwawiły od nowa, ale niektóre powoli się goiły zostawiając małe blizny. Żałowała, że zostawały tylko cieniutkie blizny, bo były niewidoczne jak te, które miała na sercu. To ją bolało najbardziej. Ale kiedyś była popularna. Miała wszystko i wszyscy ją lubili. Dużo o tym myślała i wie, że popełniła błąd, ale już tak tego nie rozumiała. Teraz wiedziała, że mógł to być błąd bo odcięła się popularnego świata szkolnego, ale to byli puści ludzie. Teraz była samotna i to tylko dlatego, że za bardzo kochała tych których nie powinna. Skierowała się do parku. To było ulubione miejsce Alexandra na spotkania. Z tym miejscem wiązało się wiele ich wspólnych wspomnień, ale Cleo chciała tam iść. Poczuć to, rozdrapać rany, powodując krwawienie serca i przede wszystkim mieć kolejny powód do skorzystania z nowiutkiej, ostrej żyletki.  Ich wspólna ławka była zajęta. Wściekła Cleo skierowała się na plac zabaw. Lubiła małe dzieci. Były takie słodkie i niewinne, a przede wszystkim miały matki, które nie chciały ich zabić. Usiadła na wolnej ławce i zagapiła się na uroczego chłopca. Miał może ze cztery lata, a jego oczy były duże i uczciwe. ktoś miał takie oczy, ale dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć, gdzie już widziała takie paczadełka.
- O czym tak myślisz? - Klif wytrącił ją z zamyślenie. Spojrzała na chłopaka, który siadł na ławkę, którą zajmowała i jej zagadka się wyjaśniła.
- A tak myślę - powiedziała, przygryzając dolną wargę - Masz oczy podobne do tego chłopca - Klif uśmiechnął się, szczerym uśmiechem.
- Tak, bo to mój brat - Cleo się zdziwiła, bo nie miała pojęcia, że on ma brata. Nic nie powiedziała. Siedzieli chwilę w milczeniu.
- Co cię skłoniło do wyjścia? - Ciszę przerwał Klif.
- Wiesz tak jakoś wyszło - nie miała zamiaru mu się tłumaczyć. Doceniała, że przyszedł do niej i ją wspierał, ale nie widziała powodu, dla którego miałaby mu ufać. Był kumplem Alexa i dopiero do niej dotarło, że równie dobrze od początku mógł o wszystkim wiedzieć, a co gorsza może wspólnie planowali ten jakże uroczy kawał.
- To czemu akurat plac zabaw? - nie dawał za wygraną - Obudziło się w tobie małe, wewnętrzne dziecko? - Dodał z entuzjazmem.
- Wiesz niezupełnie. Chciałam trochę pogapić się na te maluchy i obmyślić jakiś uroczy plan zaciągnięcia ich do siebie do domu - powiedziała na jednym wydechu - Nie patrz tak na mnie. Zawsze miałam zapędy pedofilki.
- Prawie bym uwierzył, ale za dobrze cię znam - uśmiechnął się i teraz Cleo była znowu zaskoczona. - Może ty mnie nie znasz, chyba że jako durnego kumpla Alexa, ale ja Cię znam bardzo dobrze - chłopak zrobił się czerwony, a Cleo nagle zerwała się z ławki i odbiegła kawałek.  Klif pobiegł za nią.
- Fuuuuj - powiedział do siebie, gdy zobaczył, że dziewczyna wymiotuje. Nienawidził wymiotów, ale się ogarnął i spytał - Cleo nic ci nie jest? - Nie zdążyła odpowiedzieć, bo właśnie zwróciła kolejną porcję.
- Klif czemu ta pani rzyga? - podszedł do nich Albert brat Klif'a.
- Cleo źle się poczuła - powiedział, biorąc brata na ręce.
- Czy Cleo będzie miała dzidziusia? - Klif zrobił zdziwioną minę. po pierwsze skąd jego malutki brat wie, że takie są objawy ciąży? Po drugie, niby Alex mówił, że do niczego nie doszło, ale to mogła być ciąża.
- Nie mały. nie będę miała dzidziusia - zapewniła Cleo, która zdążyła już wytrzeć usta i ręce wilgotną chusteczką, które zawsze nosiła w torbie.
***
Cleo siedziała w łazience, pochylona nas muszlą. Nie miała już czym wymiotować, dlatego wymiotowała żółcią i kwasem żołądkowym. Zebrało jej się na świeżego pawia, a na czole pojawiły się nowe kropelki potu. Gdy skończyła, ze zwątpieniem przytuliła się do zimnych kafelków. Myślała, że z kolejną zwrotką, zakończy się jej życie. W końcu mogłaby odetchnąć z ulgą, biorąc pod uwagę paradoks tej sytuacji. 
***
- Siema stary. I co wiesz co u Cleo? - spytał z głosem pełnym napięcia. Odkąd wybrał numer Klif'a, aż do teraz gdy kolega odebrał, jego serce biło szybko i niepewnie. Nie mógł być pewny czy dowie się czegoś nowego, ale dużo dla niego znaczyło, samo utrzymywanie kontaktu z przyjacielem.
- Siema. Nadal nie chodzi do szkoły, ale wczoraj widziałem ją w parku.
- Mówiła coś? - głupi był, bo liczył na to, że kumpel mu powie, że gadali o nim. Po chwili entuzjazmu, emocje opadły.
- Zwykłe pierdoły co tam? Jak tam? itp.
- Dobra dzięki - powiedział z posępną miną.
- Alex?
- Tak?
- Z nią chyba jest coś nie tak - Alex z napięciem czekał na to co Klif chce mu przekazać - Była strasznie blada, bez chęci do życia i taka nieobecna, mimo że rozmawiała ze mną i ................ ona chyba zrzuciła kilka kilo, ale to mogło mi się wydawać, bo to nie możliwe, żeby tak szybko schudła.
- Może faktycznie Ci się zdawało, ale martwią mnie jej wpisy na Twitterze.
- Popatrzyłem na jej ręce, tak jak prosiłeś, ale nie widziałem żadnych ran tak więc to musiała być zwykła metafora.
- Dzięki stary. Jesteś prawdziwym przyjacielem.
- Trzymaj się Alex, a ja postaram się być przy Cleo.
- Byłbyś dla niej lepszym chłopakiem.
- Nie gadaj głupot. Kiedyś wszystko się wyjaśni.
***
- Co się dzieje z tą gówniarą? - spytała męża, który wydawał się być spokojny za nich oboje.
- Przestań się drzeć. przecież wyszła. tak? - odpowiedział najspokojniej jak potrafił. W takich chwilach był typowym politykiem i z polityczną charyzmą i opanowaniem patrzył jak jego żona niepotrzebnie marnuje nerwy.
- Wyszła? Ale gdzie i po co? Bezczelna mała idiotka! Powinna zejść z nami pogadać ! A nie udawać wielce skrzywdzoną ! Ojej, biedna mała Cleo! Chciała się puszczać? Mogła uważać z kim! Do jasnej cholery! - Jared nie wytrzymał i wstał z kuchennego krzesła. Stanął naprzeciwko i powiedział podniesionym głosem:
- Nie uważasz, że ona mogła to wszystko słyszeć! Drzesz się na cały dom! Nie dziwię się, że nie chce z nami rozmawiać!
- Co ty mówisz ?! Jesteśmy jej rodzicami!
-  Tak, którzy nigdy nie mieli dla niej czasu - słowa prawdy zabolały Margaret. może nie poświęcała jej czasu, ale przez 9 miesięcy męczyła się w ciąży, a potem ciężki poród i to wszystko sprawiło, że mimo, że nie potrafiła się nią zająć i jej wychować, czuła przywiązanie do córki. Usiadła przy stole, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać.
- Co my mamy zrobić, żeby otworzyła się na nas? - spytała męża szlochając.
- Może zachowywać się normalnie - pochylił się nad jej skulonym ciałem i przytulił. Zapomniał już jak fajnie jest wspierać ukochaną osobę. przez politykę odzwyczaił się żyć w rodzinie.
- My nie jesteśmy normalni. Nigdy nie będziemy normalną rodziną. Mamy karierę i to jest najważniejsze - nieświadoma tego co właśnie powiedziała, podświadomie wybrała już pomiędzy pracą i córką.
- Normą dla Cleopatry są nasze normy, więc wróćmy do swoich zajęć, a z czasem samo się ułoży - Margaret pomimo łez, ucieszyła się w środku z decyzji męża. Głównie dlatego, że mogła wrócić do tego co kocha, ale też dlatego, że to mąż podsunął ten pomysł. Nie miała ochoty wysłuchiwać potem, że jest złą matką. 
Nie świadomi błędu, który właśnie zamierzali popełnić z ulgą napili się wspólnej kawy, czego nie robili od bardzo dawna.
***
Wykończona Cleo położyła się do łóżka. Nie miała siły nawet przebrać się w piżamę. Położyła się w ciuchach i momentalnie usnęła. Nawet przez sen czuła zawroty głowy. 
Rano się obudziła i wszystko było już w normie. Zeszła na dół, po coś do jedzenia i zauważyła, że rodziców nie ma. Może nawet trochę się ucieszyła, bo w końcu dali jej spokój i mogła cieszyć się wolnością, przynajmniej do powrotu rodziców.

Przepraszam, za błędy, ale na szybko przepisywałam to co pisała Kasia w zeszycie. A teraz proszę zdecydujcie w komentarzach czy mam wstawić swój rozdział i następne aż do powrotu Kasi, który nastąpi za trzy tygodnie, czy mam napisać swój i czekacie na rozdział Kasi? Wasza Jewelka <3


wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 3

Cztery dni. Cztery dni przepełnione nienawiścią, bólem, złością, smutkiem i przede wszystkim rozpaczą. Tyle dni wystarczyło Cleo, aby jeszcze bardziej znienawidziła otaczający ją świat. Tylko cztery dni. Cztery krateczki wykreślone z kalendarza. Cztery kartki wylatujące z notesu bądź kalendarza, ale nie dla niej. Ten czas zostanie na zawsze w jej pamięci. Podciągając kolana pod brodę, zaczęła oglądać panoramę za oknem. Niby zwykły i monotonny obrazek, ale dla dziewczyny z problemami podbudowujący. Opierając głowę o zimną powierzchnię okna, patrzyła na przejeżdżające samochody, na autobus który właśnie odwoził uczniów do szkoły, ale nie ją. Już nie ją. Nie miała siły zmierzyć się z rzeczywistością. Z widokiem innych ludzi. Może oni też wiedzą o tym co się działo u niej w sypialni tego feralnego dnia. Może już ją wyśmiewają, wytykają palcami. Z takimi myślami dziewczyna siedziała na parapecie i zastanawiała się co robić dalej. Nagle usłyszała krzyki pod jej zamkniętymi drzwiami.
- I co pozwolisz jej się tak użalać na sobą. Kurwa Jared ogarnij się i wyciągnij ją nawet siłą, nie będzie smarkula się nam tu buntować - krzyknęła matka dziewczyny.
- Maggie uspokój się - powiedział dość spokojnie mężczyzna.
- Co Maggie uspokój się, sam się uspokój, a mówiłam, żeby pozbyć się bachora jak był jeszcze w brzuchu to ty nie, bo kariera polityczna, nie bo to nie przystoi a gówno mnie to obchodzi, albo wyciągniesz ją stamtąd albo z obiadem u Prezydenta nici idź sobie sam. - krzyknęła kobieta i trzasnęła drzwiami prowadzącymi do ich sypialni. Zrozpaczona dziewczyna ze smutkiem spojrzała na drzwi po czym z trudem łapiąc oddech otworzyła drzwi łazienki, gdzie zataczając się weszła i siadła na zimnych kafelkach. Wycierając łzy spływające strumieniami po policzkach wyciągnęła żyletkę i zdjęła z siebie spodnie dresowe odsłaniając tym samym jeszcze nie zagojone rany.
- Witamy ponownie w naszym Małym Świecie - szepnęła jak wariatka, posyłając smutny uśmiech metalowemu narzędziu. Po czym trzymając pewnie chłodny metal w prawej ręce zaczęła nim jeździć po prawej nodze. Z uśmiechem patrzyła jak czerwone kropelki spływają na kafelki tworząc na nich dziwne mozaiki, kiedy skończyła robić kreseczki na prawej nodze, przeniosła się na lewą. Z jeszcze większym zachwytem patrzyła na czerwoną ciecz spływającą od metalowego narzędzia, poprzez jej nogi na podłogę tworzą małe kałuże. Kiedy skończyła ze śmiechem zaczęła opatrywać rany i sprzątać po tym całym zdarzeniu. Zakładając dresy postanowiła, że od jutra zacznie żyć normalnie. Pokaże ludziom, że jest silna.
***
Alexander nerwowo chodził po swoim pokoju u ciotki w domu i z nerwów obgryzał paznokcie. Miał wielką chcicę na to, aby zobaczyć, albo chociaż usłyszeć głos Cleopatry. Nie umiał bez niej żyć. Wyrzucał sobie jakim jest Skurwielem, Debilem i Łachem, ale i to nie poprawiało mu humoru. Jego humor poprawić mogła tylko jedna osoba, jedno spojrzenie, jeden uśmiech. A on to wszystko spieprzył. Ze złością rzucił książką w ścianę, powodując tym samym rozsypanie się kartek po całym pokoju. Oddychając głęboko siadł na podłodze pośród porwanych stronnic i po raz pierwszy w swoim popieprzonym na maksa życiu szczerze zapłakał. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i weszła przez nie niewysoka blondynka koło trzydziestki.
- A tobie co??
- Nic - odpowiedział chowając twarz w rękawie bluzy.
- Aha właśnie widzę - kobieta siadła obok niego na podłodze i przytuliła - Mi możesz powiedzieć - chłopak spojrzał na kobietę i z zaufaniem wypisanym w jego spojrzeniu zaczął opowiadać jak spieprzył najważniejszą w jego życiu rzecz.
- I na koniec wyjechałem, ponieważ nie umiałem spojrzeć jej prosto w oczy - zakończył swoją opowieść - Teraz wiesz już wszystko i pewnie mnie nienawidzisz tak jak Cleo.
- Nie Alex - powiedziała miękkim głosem kobieta - Kocham cię tak jak i ona, ale na razie daj jej czas. Zostań u mnie miesiąc, może i dwa, daj jej się oswoić z sytuacją.
- Dziękuje ciociu - Wielki Bad Boy po raz kolejny pokazał, że także ma jakieś uczucia.
***
Siedząc przy laptopie przeszukiwała internet w celu zdobycia informacji na temat diet, które pozwolą w szybkim tempie zrzucić jak najwięcej zbędnych kilogramów. Najlepsze sposoby zapisywała w swoim notesie. Czytając właśnie o syropie na wymuszanie wymiotów, usłyszała pukanie do drzwi. Nie przejmując się nim czytała dalej.
- Otworzysz te cholerne drzwi czy nie - krzyknęła zła matka. Dziewczyna nic nie odpowiadając założyła na uszy słuchawki i puściła głośno rockową piosenkę. Po jej upływie ściągnęła słuchawki i z miną zwycięzcy dalej przeszukiwała sieć.
***
Klif od czterech dni nie widział już Cleo. Martwiąc się o dziewczynę swojego kumpla, postanowił po szkole odwiedzić ją  w domu. Z plecakiem na plecach poszedł do cukierni gdzie kupił dwie muffiny czekoladowe i ze słodkim upominkiem skierował się do domu Cleo. Bez zastanowienia zapukał w dębowe drzwi, które po chwili otworzyły się ukazując postać ojca dziewczyny.
- Dzień dobry zastałem Cleo.
- Jest w domu, ale nie chcę nikogo do siebie wpuścić - mówiąc to potarł zmęczony oczy.
- A mógłbym spróbować - zapytał pocierając nerwowo kark.
- Czemu nie - otworzył szerzej drzwi umożliwiając tym samym chłopakowi wejście do domu - Pierwsze piętro, drugie drzwi po prawej - skierował go, po czym sam poszedł w kierunku kuchni. Klif ściągnął z nóg buty po czym poszedł we wskazanym kierunku. Pod drzwiami zastanowił się chwilę, po czym delikatnie zapukał. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi.
- Nie otworzy ci - powiedziała do niego matka Cleo przechodząc obok niego - Ma wszystkich gdzieś. Jest zwykłą egoistką - powiedziała co wiedziała po czym zeszła po schodach. Chłopak z zawziętością zapukał ponownie.
- Cleo otwórz to ja Klif - powiedział, mając nadzieję, że to pomoże mu dostać się do środka. Nie pomylił się po chwili drzwi stały otworem zapraszając do wejścia do środka. Bez krępacji skierował się do środka, zamykając je za sobą.
- Hej - szepnęła blondynka zamykając laptopa i chowając notes do szuflady - Chciałeś coś?
- Martwiłem się, nie było cię w szkole. - chłopak siadł obok dziewczyny.
- Nic mi nie jest - powiedziała tylko spuszczając wzrok.
- Na pewno?
- Tak, to było lekkie zatrucie - powiedziała bawiąc się nerwowo palcami.
- To tak nazywasz zerwanie z chłopakiem - zapytał patrząc się na nią.
- Więc wiesz - schowała twarz w dłoniach - Reszta szkoły też wie o tych zdjęciach? - zapytała załamana.
- O jakich zdjęciach?
- No o tych, przez które on mnie zostawił. Wykorzystał, zabawił, zrujnował - z każdym słowem zaciskała coraz mocniej pięści.
- Ale on je przecież zniszczył - szepnął chłopak, nie dowierzając w to co słyszy.
- Chyba jednak nie. Oszukał cię tak jak mnie. - dziewczyna wstała i spojrzała przez okno - Zabawił się wszystkimi. Jaka ja byłam głupia, przecież to było wiadome, że nie kocha mnie na serio. Kto pokocha dziewczynę, która jest gruba. Nikt. - spuściła wzrok, po czym spojrzała na Klifa. - Jak chcesz możesz już wyjść, nie będę cię zmuszała do kolegowania się ze mną.
- Nie zostanę.
***
Alex siadł do komputera, po czym wpisał w przeglądarkę adres internetowy Twittera. Nie mogąc się już opanować szybko wpisał swój login i hasło, po czym wszedł na profil Cleo. Dojrzał dwa nowe wpisy. Jeden sprzed czterech dni i dzisiejszy. Oba przyprawiły go o zawrót głowy. Nie wiedział, że wysyłając ten list tak bardzo ją zranił.
 "Każda łza, każda kropla krwi, każdy oddech jest naznaczony bólem, złością i rozczarowaniem"
"Jedno rozczarowanie, słowo, które rani = Jedna kreska która pozostanie ze mną na zawsze"
Czytając wpisy dziewczyny chłopak, nie zdawał sobie sprawy z prawdziwości tych słów. Udawał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i nic się u Cleo nie dzieje. Może raz zapłakała za nim, a teraz pewnie siedzi przed telewizorem oglądając jakiś denny serial. Z takimi nadziejami wyłączył komputer i patrząc na zdjęcie dziewczyny postanowił, że się zmieni, że przestanie ją kochać, aby wiodła lepsze życie z innym. Z kimś kto będzie o nią dbał, troszczył się, a nie utrudniał życie. Szkoda tylko, że to czcza obietnica, przecież każdy wie, że raz skażonego miłością serca, nie da się wyleczyć.

Przepraszam. Mówiłam, że wszystko zwalę, ale nie kazali mi to napisać a więc ta da napisałam. Najgorzej chyba jak tylko mogę. Przepraszam, że zwaliłam swoim rozdziałem poprzednie wspaniałe rozdziały. Ja może lepiej zajmę się wymyślaniem tematów, a Kasia opisywaniem bo chyba lepiej jej to wychodzi. Jeszcze raz proszę o wybaczenie ;)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 2

***
To z pewnością nie było normalne zachowanie Alexandra. Nigdy jej tak nie traktował. Nigdy... Nawet podczas gorszych dni, czy jej fochów spowodowanych miesiączką. Leży teraz u siebie na łóżku, a przez jej głowę przelatuje dziesiątki tez, myśli i argumentów, tłumaczących zachowanie jej chłopaka. 
Z początku myślała, że po prostu przestraszył się jej matki, ale przecież po jej wyjściu mógł przynajmniej ją pocałować w policzek, albo powiedzieć "cześć". W końcu do bojaźliwych nie należał. Potem myślała, że się speszył, albo cokolwiek. Jednak najbardziej natarczywa myśl, podpowiadała jej, że to przez jej wygląd. 
Ma tą świadomość, że już nie ma idealnej sylwetki modelki, ale to chyba nie jest dobra wymówka na ucieczkę z jej pokoju. Wykończona myśleniem, usnęła o trzeciej w nocy. Męczona koszmarami, nie miała nawet szans na wyspanie się do szkoły. 
***
Po powrocie do domu, kierowany złością, że ta głupia flądra im przeszkodziła, od razu usiadł do kompa. Odpalił sprzęt i nerwowo pukając palcami w blat biurka czekał na odpalenie Windowsa. Gdyby teraz jeszcze się okazało, że coś nawaliło, wkurwiłby się na maksa. Jego myśli teraz krążyły tylko wokół tego, że nie mógł dokończyć dzieła. Myślał, że jego dziewczyna straciła seksapil, odkąd odeszła z drużyny cheerleaderek, ale ta mała szmata nadal jest bardzo seksowna. Na samo wspomnienie jej nagiego ciała, znowu poczuł podniecenie. Na szczęście jego komputer właśnie zasygnalizował włączenie się i jego myśli znowu pochłonęła chęć obejrzenia nagrania. 
Wszystko nagrało się jak należy. Był właśnie w połowie filmiku, gdy do jego pokoju weszła matka.
- Alex co robisz? - spytała przesłodzonym głosem. 
- Zaraz idę spać - przestraszony, nagłym wtargnięciem matki do pokoju, nerwowo wyłączył nagranie.
- A zszedłbyś na dół, schować pudła do szafy na górę? 
- Chyba mamie się w głowie pomieszało o dwunastej w nocy robić jakieś porządki!
- Może o ton ciszej?
- Yhymm. Jutro to schowam.
- Ale pamiętaj. I idź spać bo jutro do szkoły. 
- Zaraz - nie zamierzał jeszcze się kłaść, bo miał w planach do oglądanie filmiku. Z nagrywarki właśnie wysunęła się szufladka z świeżo nagraną płytą. Zupełnie zapomniał przez tą durną kobietę, że zaczął wypalać filmik na płycie dla Anabeth. Nerwowo zdjął krążek z półeczki i schował do szuflady, jakby w obawie, że matka z płyty wyczyta co tam jest nagrane. 
- Na pewno nie zrobisz dzisiaj tego o co cię proszę? - upewniła się przed wyjściem. 
- Na pewno - powiedział specjalnie przeciągając sylaby, tak aby do niej dotarła jego niechęć. 
- W takim razie - podeszła do gniazdka i odpięła przedłużacz. - Komputera dzisiaj też nie będzie.
- Co robisz?!
- Wyłączam komputer.
- Chcesz mi sprzęt zjebać?!
- Jak ty się odzywasz?
- Zachowujesz się jak blondynka. Komputer ma funkcję wyłączenia - podeszła do niego i strzeliła go w czubek głowy. Roześmiał się szyderczym śmiechem i nie wytrzymała, wyszła.
- Wariatka - pożegnał matkę. 
Dumny z siebie, że przynajmniej udało mu się rozebrać Cleo, rozebrał się i z niesmakiem stwierdził, że jego członek znowu stoi na baczność. Poszedł do łazienki i sobie ulżył. Zaczynało go wkurzać podniecenie, które czuł na myśl o Cleo, ale trzymał się wizji zadowolenia Anabeth, które z pewnością okaże, gdy otrzyma kopie. Nawet nie poczuł momentu, w którym usnął. 
***
Chciała wyrzucić budzik przez okno. Pomimo, że śniły się jej koszmary, dzwonek zadzwonił zdecydowanie za wcześnie. Podniosła się z niechęcią i spojrzała w lustro. Miała sińce pod oczami, które nawiasem mówiąc chyba nie do końca chciały się otworzyć. Była potargana, bardziej niż zwykle i blada, jakby właśnie miała spotkanie z duchem. Bez chęci i oznak życia poczłapała pod prysznic. Dzisiaj ominęła rytuał stania przed lustrem, bo w nocy obiecała sobie, że schudnie. Zrobi wszystko by odzyskać wcześniejszą figurę. Alexander jest naprawdę fajnym chłopakiem. Czasem oziębłym i wrednym dla niej, ale i tak czuła, że to miłość jej życia. 
Zamiast zjeść śniadanie, usiadła w salonie i włączyła telewizor. Rzadko to robiła, chyba że siedziała z Alexem, który uwielbiał oglądać u niej na plazmie, programy o samochodach i inne bzdety dla facetów. 
Spóźniła się na autobus, bo w telewizji właśnie leciał program o szybkiej diecie. Zadzwoniła po taksówkę. Była i tak już spóźniona na pierwszą lekcje więc w ogóle na nią nie poszła. Zawędrowała do pobliskiego parku i usiadła na ławce, na której spędziła całą godzinę lekcyjną. Na kolejną się wybierała, więc wróciła do szkoły. Na korytarzu spotkało ją wielkie zaskoczenie. Alexander stał z tą wredną suką, Anabeth i o czymś zawzięcie rozmawiali. Czyżby chwalił się wczorajszą nocą? "A to skurwysyn" - pomyślała, ale potem dotarło do niej, że oni się o coś kłócą. Nie zamierzała im przeszkadzać. Alex nie mówił jej nigdy, że zadaje się z elitą. Poszła prosto na lekcje. Miała akurat algebrę, lekcje na którą też uczęszczała Anabeth. Przyszła spóźniona. Cleo nie umiała skupić się dzisiaj na liczbach, bo ciągle myślała o co jej chłopak kłócił się z An. Dopiero w połowie lekcji zauważyła, że tamta patrzy się na nią z satysfakcją i poczuciem wygranej. Nienawidzi tej blond suki bardziej niż kogokolwiek innego. 
***
- Ta suka zabrała mi nagranie - powiedział do Klifa - swojego najlepszego kumpla. Na szczęście udało mu się na tyle dobrze unikać Cleo, że teraz spokojnie siedział z przyjacielem w samochodzie i jadł lunch. 
- Stary wiem, że Cleo, odkąd odeszła z drużyny jest inna, ale i tak nie rozumiem, dlaczego zrobiłeś jej takie świństwo - powiedział z niedowierzaniem.
- Sam nie wiem - odpowiedział ze skruchą, odkładając swój lunch, do plecaka. - Ta kurwa mnie zmanipulowała. No i ostatnio nie za dobrze  dogadywałem się z Cleo. 
- Stary...
- Ale chciałem zniszczyć to nagranie - zaczął się tłumaczyć. - Ale ta idiotka wyciągnęła mi płytę z plecaka. 
- Chwila... bo czegoś nie rozumiem. Skoro chciałeś zniszczyć to nagranie, po co wziąłeś płytę do szkoły?
- Jeszcze rano miałem dać nagranie An, ale w autobusie, gdy Cleo nie czekała przed domem, poczułem rozczarowanie. Chciałem ją zobaczyć - zaczął zadumany - przytulić... przeprosić za wczoraj... - Klif w ogóle się nie odzywał. Widzi, że jego kumpel cierpi. W głębi duszy wie, że Alex kocha Cleo, nawet gdy mówi, że jest nie do zniesienia, wie, że i tak będzie przy niej, będzie ją wspierał. 
- Ona mnie znienawidzi.... I będzie miała racje. Jestem zwykłym skurwysynem i kurwa zraniłem ją... Zraniłem ją bardziej niż ktokolwiek inny. Ja pierdole jestem idiotą - bez słowa pożegnania wziął plecak i wysiadł z auta. Klif próbował go zatrzymać, ale widząc jego minę darował sobie. Alex potrzebował teraz samotności. 

Skierował się w stronę baru, gdzie elita jada obiady, podczas przerwy na lunch. Był wściekły na siebie, że zrobił swojej dziewczynie takie świństwo. Mimo złości na Cleo, że się zmieniła i nie najlepiej się dogadywali, większą wściekłość czuł wiedząc, że ją straci. Wszedł do knajpy i od razu skierował się do stolika przy którym siedzieli.
- Oddaj mi płytę! - powiedział z wściekłością, pochylając się nad stolikiem. 
- Nie mam jej tu - powiedziała spokojnie.
- To gdzie jest?
- Ale skarbie po co te nerwy? Sam tego chciałeś - uśmieszek na jej twarzy jeszcze bardziej go wkurzył. 
- Nie mów do mnie skarbie! Gdzie jest płyta!?
- U fotografa.
- Co?! Po co?!
- A tak o odpoczywa sobie - odpowiedziała. - Ma naświetlenia by przypadkiem nowotworu nie dostała - dodała z sarkazmem. 
- Twoje żarty są słabe. Jak ten filmik dostanie się do kogokolwiek to....
- To co? Co mi zrobisz, skoro główne role grasz ty i Cleo? Nikt nie uwierzy, że był tam ktoś trzeci. 
- Wiesz co... - brakowało mu słów. Był tak wściekły, że chciał ją udusić, ale powoli się uspakajał, bo wiedział co zrobi. - Jesteś zwykłą suką - powiedział i odszedł, na tyle powoli by zobaczyć jeszcze zdziwienie na jej twarzy. 
Najpierw skierował się do kwiaciarni. Ojciec właśnie wypłacił mu kasę za pomoc w warsztacie tak więc wybrał największy bukiet jaki był, napisał liścik i zaadresował do Cleo. Ma tą świadomość, że głupie kwiatki jej tego nie wynagrodzą, ale postara się wszystko odkręcić. 
Po wyjściu z kwiaciarni, poszedł do najbliższego fotografa. Wie, że Anabeth nie zdążyłaby pójść do dalszego salonu, a ten był jedyny w okolicy.
- Dzień dobry. Siostra przysłała mnie po zamówione zdjęcia - powiedział sprzedawczyni. 
- Masz kwitek? 
- Nie, bo siostra do mnie zatelefonowała, że musi szybko wracać do szkoły. Wie pani jest cheerleaderką doprowadza mnie do szału, bo zawsze próby ważniejsze. 
 - Wiem jak jest. Moja młodsza siostra też jest jedną z nich - powiedziała z widocznym niesmakiem. - A jak się nazywa?
- Anabeth Closer.
- Zaraz przyniosę gotowe zdjęcia - " O taak!!!" - wykrzyczał w myślach z radości. Szczerze, nie wierzył, że tak łatwo mu pójdzie. 
- Siostra wpłaciła zaliczkę, resztę musisz uregulować. 
- Jasne - dał kasjerce pieniądze, zabrał kopertę i wyszedł. Podszedł do śmietniczki, połamał płytę na drobne kawałki i podpalił zdjęcia. Palący się papier wrzucił do popielnika. Na szczęście było w nim mało petów, więc nie wyrządzi żadnych szkód. Po upewnieniu się, że zdjęcia spłonęły skierował się do domu. Musi koniecznie się odświeżyć, bo czuje na sobie cały ciężar, który od rana spływa po nim w postaci potu. Dużo stresu kosztowała go ta sytuacja, ale sam sobie był winien.  
***
- Dzień dobry - powiedziała z wyższością w głosie. - Zamawiałam tu zdjęcia - kontynuowała i położyła kwitek na ladzie. Kasjerka popatrzyła na nią z niesmakiem, wzięła karteczkę i poszła odszukać kopertę. 
- Nie mamy takiej koperty. Jak się nazywasz?- spytała wracając z pustymi rękoma.
- Anabeth Closer.
- Przed chwilą twój brat odebrał zdjęcia.
- Ja nie mam brata - syknęła. 
- Taki ciemny. Był tu przed chwilą - powiedziała zdezorientowana kasjerka.
- A to sukinsyn - powiedziała pod nosem. - To nie był mój brat. Ja mam siostrę - warknęła.- Jak pani mogła obcemu człowiekowi oddać moje zdjęcia?! 
- Ja....
- Gówno mnie to obchodzi - krzyknęła. - Potrzebuje tych zdjęć! 
- Mamy kopie na komputerze - powiedziała zaczerwieniona. Ta dziewczyna wygląda na taką, która potrafi narobić zamieszania, a ona nie potrzebowała teraz afery u szefa. 
- Może pani zrobić kopie?? 
- Oczywiście. Zrobię to w gratisie - dodała, widząc zawziętą minę dziewczyny.
- No ja myślę - po kilku minutach odebrała jeszcze ciepłą kopertę i wyszła na zewnątrz. Nabierając świeżego powietrza w płuca, poczuła ulgę. " Ten cały Alexander to niezły cwaniaczek, ale nie ze mną takie numery" - pomyślała, a w jej głowie tworzył się już idealny plan zemsty. Nie musi wcale upokarzać tej całej Cleo przed całą szkołą, wystarczy jedna osoba. Jak ona ją znienawidziła odkąd odeszła z drużyny. Była na samym szczycie popularności i zrezygnowała z tego. Oczywiście dla Anabeth był to plus, bo ona objęła stanowisko kapitana, ale nadal nie rozumiała dlaczego Alexander z nią został. A po tym jak się zapuściła to już w ogóle... 
***
Cleo z ociąganiem wróciła do domu. Przez cały dzień spotkała Alexa tylko raz i to w obecności Anabeth. Myślała, że ten dzień skończy się inaczej. Liczyła na jakiś mały łut szczęścia. Liczyła, że Alex na nią poczeka po szkole i wyjaśni wczorajsze zachowanie. Może przytuli i przeprosi, a na koniec staliby i całowali się przed budynkiem szkoły, a potem śmiali się z tego. Ale tak nie było. Wyszła ze szkoły, a go tam nie było.
W domu tez nikogo nie zastała, ale akurat to jej nie dziwiło. Już dawno przywykła, że rodzice tylko tu sypiają i to też nie zawsze. Poszła do swojego pokoju przebrać się w domowe ciuchy. Ledwo zdążyła skorzystać z toalety, a zadzwonił dzwonek u drzwi. Przez chwilę pomyślała, że to Alexander jednak przyszedł ją przeprosić, ale po otworzeniu drzwi ujrzała kuriera. 
- Dzień dobry. Cleopatra Morrel? 
- Tak -odpowiedziała zdziwiona, bo nie widziała nigdzie przesyłki. 
- Proszę tu podpisać odbiór - podał jej tabliczkę i nabazgrała imię i nazwisko. - A  oto przesyłka - podniósł ogromny kosz kwiatów, który stał na tyle z boku, że nie wyglądając zza drzwi miała prawo go nie zauważyć. 
- Przepraszam - zatrzymała kuriera, który już odchodził. - Od kogo to? - spytała mimo, że nie miała wątpliwości. 
- Anonimowy nadawca - odpowiedział zaglądając w listę.
- Dziękuję - kurier uśmiechnął się i wsiadł do samochodu. Zamknęła drzwi i poszła do kuchni. Postawiła kwiaty na stole i dopiero teraz zauważyła białą kartkę formatu A5, przypięta do jednego z liści. 

Skarbie!
Po pierwsze chcę cię przeprosić. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. Wiem, że na to nie zasługuje i że popełniłem największy błąd w życiu, ale mam nadzieję, że czas sprawi, że zdołasz mi to jakoś wybaczyć.
Chciałbym też ci podziękować. 
Za każdy uśmiech na twojej twarzy. Za każde miłe słowo skierowane do mnie. Za każdą chwilę spędzoną razem i każdą chwilę którą poświęciłaś żeby mnie wspierać. Dziękuję Ci za nasze wygłupy i cisze, która nigdy nie sprawiała, że się nudziliśmy w swoim towarzystwie. Dziękuję ci za to, chociaż teraz wiem, że na to nie zasługiwałem. Nigdy nie docenię tego kim jesteś dla mnie. Nigdy nie zdołam się pogodzić z tym, że tak cię zraniłem. Nigdy sobie tego nie wybaczę i żałuję, że dopiero teraz zauważam jaki miałem skarb. 
Kocham Cię Cleo i mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. 

Czytając ten list nie wiedziała co ma myśleć. Raz czuła smutek, a raz nie wiedziała o co chodzi,a innym razem radość, że tak ładnie się o niej wyrażam wspominając takie chwile. Jest pewna, że to list i kwiaty od Alexandra, ale dlaczego pisze tak jakby się żegnał? Przecież ona nie zamierza gniewać się na niego wiecznie za to, że wyszedł bez pożegnania. Jeszcze raz przeczytała list i tym razem nie powstrzymywała już łez, które rzewnie spływały na blat stołu. Złożyła list, wytarła policzki i poszła do swojego pokoju. Spróbowała zadzwonić do Alexa, ale nie odbierał. Po kilku minutach jednak oddzwonił.
- Alex o co chodzi z tym listem? - spytała roztrzęsionym głosem.
- Wyjeżdżam jeszcze dzisiaj do ciotki. Tak będzie lepiej. Wiem, że mnie znienawidzisz, ale naprawdę tak będzie lepiej - jego głos też się załamywał.
- Ale jak to będzie lepiej?
- Przepraszam Cleo. Kocham cię i wybacz mi kiedyś. Proszę - rozłączył się a ona siedziała tak w osłupieniu, zalewając się łzami. 

Nie wie kiedy, ale zasnęła na łóżku ściskając w jednej ręce list, a w drugiej telefon. Obudził ją głośny trzask drzwi. 
- Cleo, gdzie jesteś!? - usłyszała krzyk ojca. Wyszła z pokoju i przed nią pojawiła się czerwona twarz ojca, który właśnie wbiegł po schodach. Jeszcze nigdy nie widziała go takiego zdenerwowanego. 
- Właź do pokoju - rozkazał. - Co to do jasnej cholery ma być?! - wrzasnął i rozrzucił jakieś kartki po jej łóżku. Nie raczyła nawet spojrzeć na nie. 
- Nie wiem. Jakieś śmieci? - niespodziewanie ojciec złapał ją za rozpuszczone włosy i zmusił do zobaczenia. Ze łzami w oczach, które pojawiły się z bólu, spowodowanego szarpnięciem, spojrzała - jak się okazało - na zdjęcia.
- Jak uważasz że jesteś śmieciem to masz rację - syknął do jej ucha. Popchnął jej głowę w stronę zdjęć, jednocześnie zmuszając do bliższego spojrzenia i uwalniając jej włosy z uścisku. - Postanowiłaś za wszelką cenę mnie zrujnować? Zostać kurwą? No tak córka polityka zarabia jako internetowa prostytutka!!! - słowa ojca tak bardzo ją bolały, że rozpłakała się na dobre. Przez łzy dostrzegła, że na zdjęciach uwieczniony został wczorajszy wieczór. Nie wiedziała, czy łzy spływają dlatego, że słowa ojca ją bolą, czy dlatego, że poczuła się ogromnie zdradzona przez Alexa, czy dlatego, że była zła na siebie i wyzywała się od idiotek. 
- Tak rycz, bo już nic więcej ci nie zostało!!! Ubolewaj nad swoim losem szmaty!!! 
- Przestań się drzeć!!! - zebrała w sobie siły i postawiła się ojcu. - Nie znasz mnie!!! Nie spędzasz ze mną czasu!!! Nie masz prawa mnie oceniać!!! - wrzeszczała prosto w jego twarz przez łzy, które coraz szybciej spływały. - Masz mnie w dupie i gówno cię obchodzi kim jestem!!!! Gdybyś mnie znał wiedziałbyś że to mój chłopak!!! A nie jakiś frajer z internetu. - Ojciec spojrzał na nią ze zdziwieniem, Nic nie powiedział. Po prostu popatrzył na nią i wyszedł, zostawiając ją samą. Stała na środku pokoju i płakała. Po chwili osłupienia ze złością strąciła kosz z kwiatami, który postawiła na komodzie. Porwała list od Alexa. Potem zabrała się za zdjęcia. Pełna złości i rozczarowania, pomieszanego z bólem, porwała co do jednego zdjęcia. Zdjęcia jak ją całował... jak zdejmował bluzkę... rozpinał biustonosz... Zdjęcie po zdjęciu, wraz ze wspomnieniami wczorajszego wieczora zmieniały się w drobną miazgę. Usiadła wśród kawałeczków, pośrodku podłogi, podciągnęła nogi do siebie i płakała.... płakała... płakała... Podniosła głowę i z ogromną nienawiścią jaką poczuła do Alexa... do ojca... do całego świata... zaczęła zbierać skrawki zdjęć. Jeden po drugim wrzucała w zawiniętą koszulkę. Gdy powoli zaczęły się wysypywać, otworzyła drzwi łazienki i wszystkie kawałki wrzuciła do wanny. Wróciła do pokoju i zebrała kolejną porcję... Zdjęć było mnóstwo. miała wrażenie, że tworzyły cały film, a kadr po kadrze, został wydrukowane... Teraz myśląc o wczorajszej scenie zbierała kawałeczek po kawałeczku jak jakaś pieprzona, chora psychicznie pacjentka psychiatryka na psychotropach, zawieszona w czasie, zalewając się łzami... Myślała tylko o tym uczuciu zdrady, upokorzenia i samotności... 
Wrzuciła ostatnie kawałeczki do wanny, zatkała otwór rury odpływowej i rozebrała się do naga. Wyjęła z maszynki, którą zazwyczaj goliła sobie nogi, żyletkę i weszła do wanny wypełnionej skrawkami zdjęć, bólem, zdradą, rozpaczą i złością....
Zgięła nogi i siedziała tak przez chwilę, wpatrując się w żyletkę... Łzy już jej nie płynęły. Chciała poczuć ból fizyczny. Ból, który pozwoli jej zapomnieć, o tym co dzieje się w jej sercu... Chciała cierpieć z poczuciem bólu rzeczywistego... Z akompaniamentem bólu, który potrafiła zrozumieć...Z bólem towarzyszącym zabiegom na jej duszy..., rozrywania na strzępy, przez tyle tygodni prześladowań Anabeth, przez tyle miesięcy samotności w domu, przez kilka minut, w których jej świat runął. 
Podniosła żyletkę i zrobiła pierwszą, krwawą szramę na udzie, zaczynając od najbliższego miejsca w okolicach pachwin:
- Jedna kreska za brak obecności rodziców - powiedziała na głos zaciskając zęby z bólu.
- Druga, dzięki chłopakowi, którego kocham, a który okazał się skurwysynem.
- Trzecia przeze mnie, że jestem taką idiotką - krople krwi zaczęły skapywać po jej nodze wprost na skrawki zdjęć. 
- Czwarta za moją naiwność - ból nie był już taki straszny. Pomyślała, że dałoby się do tego przyzwyczaić.
- Piąta na pamiątkę Anabeth, kochanej przyjaciółeczki, która stała się wrogiem - syknęła z rozgoryczeniem. Przeniosła się na drugą nogę. 
- A to pamiątka dla tatusia - powiedziała do zakrwawionej żyletki. - Za przemoc fizyczną na córce... za nazwanie mnie śmieciem... kurwą... prostytutką.... szmatą - cięła ranę za raną, chcąc dać upust swoim emocjom. Miała już zakończyć, ale dodała jeszcze jedną na pierwszej nodze... 
- Dla kochanego Alexa, że zostawił mnie samą... pozwalając umrzeć... - właśnie tego teraz pragnęła. Pragnęła się wykrwawić, ale wiedziała, że rany są za płytkie. Łzy znowu powróciły do jej oczu, po czym wrednie zaczęły spływać po policzkach, wypalając piekące ścieki na jej twarzy... Przez łzy obserwowała krew, która o wiele spokojniej, niż łzy spływała na szczątki zdjęć... Poruszała rękami bawiąc się skrawkami zdjęć, z którymi właśnie mieszała krew i  swojego serca, które właśnie zostało rozbite na milion kawałków. Usnęła w tej pozie, a w głowie miała tylko jedną myśl:
" Boże nie pozwól mi się już nigdy obudzić... Spraw bym nie cierpiała... Zapomniała... Nie widziała... nie słyszała... nie czuła.... - powoli odpływała w dal - Nie pozwól mi się z nimi zmierzyć.... Daj mi skrzydła i pozwól odlecieć w czarną dal....w otchłań  śmierci.... Proszę..."
***
Siedząc na lotnisku i czekając na samolot, zatelefonował do Klifa.
- Cześć stary. Muszę zniknąć z jej życia... przynajmniej na razie.
- Alex poczekaj. O co chodzi? Nie odzyskałeś zdjęć?
- Odzyskałem - powiedział z ulgą w głosie. - Nie wyrządza jej krzywdy, ale ja bym to zrobił ukrywając prawdę i codziennie udając, że jestem niewinny. 
- Nie rozumiem?
- Kocham ją stary, ale nie mógłbym widzieć jej szczęśliwej u mojego boku, bo jestem osobą która chciała ją tak bardzo skrzywdzić....
- Co chcesz zrobić? - spytał ze zrozumieniem w głosie.
- Wyjeżdżam do ciotki. Wrócę za kilka tygodni i wtedy zmierzę się z konsekwencjami. 
- Przecież jak zdjęcia zniszczone, to nie ma czym się martwić...
- Martwię się, że właśnie mnie znienawidziła, bo się z nią pożegnałem. 
- Stary...
- Tak będzie lepiej. Znajdzie kogoś lepszego. Kogoś kto w chwili słabości nie spróbuje jej wykorzystać - rozłączył się i nie usłyszał ostatniego zdania przyjaciela: Wybaczyłaby Ci, bo za bardzo cię kocha. 
Alexander myśląc, że wraz z kopią zdjęć pozbył się dowodów jego głupoty, wsiadł do samolotu, uwalniając dziewczynę, na której mu zależało. Był święcie przekonany, że tak będzie lepiej, że po chwili złości na niego, znajdzie szczęście i wszystko się poukłada. Grunt to fakt, że zdjęcia nie ujrzą światła dziennego i nie wyrządzą jej zamierzanej krzywdy... 

Tak tak tak wiem, że teraz kolej Jewel na napisanie rozdziału, ale Marta miała dzisiaj (a raczej wczoraj) gorszy dzień i nie miała siły pisac, ale miała mnóstwo pomysłów na rozdział. Dlatego zgodziłam się napisać ten rozdział, wykorzystując oczywiście jej pomysły. Mam nadzieję, że się wam podobał i obiecuje, że kolejny napisze Jewel :-)
Pozdrawiam :-*
Kasia





piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 1

***
Cleo, jak co poniedziałek rano, trzasnęła ręką w budzik w celu wyłączenia natarczywego urządzenia.  Usiadła na łóżku i z niechęcią pomyślała o kolejnym, nudnym dniu w szkole. Z niechęcią podniosła się z wygodnego wyrka i poczłapała w stronę łazienki. Jak co poniedziałek, weszła pod prysznic i przez 15 minut doprowadzała się do użytku pod chłodnym strumieniem wody. Podążając za codzienną rutyną, owinęła się ręcznikiem i stanęła przed lustrem. " Nadal nienawidzę tego ciała" - pomyślała, przyznając się samej sobie, że jest zbyt leniwa, żeby schudnąć. Z niechęcią spojrzała na swoje ciało ostatni raz i z niesmakiem pokiwała przecząco głową. Z obrzydzeniem patrzyła na te fałdki i za grube boczki. Z wielką ulgą podeszła do szafy i ubrała się w jakieś pierwsze lepsze ubrania. Odkąd zaczęła chodzić z Alexandrem, przestała się pindrzyć  do szkoły. Przeczesała włosy i zeszła na śniadanie. Jak co poniedziałek, rodziców już nie było w domu. Wzięła z lodówki masło orzechowe, szynkę w plasterkach, ser, ketchup, ogórki i mleko. Podeszła do kuchennego stołu i wszystko wysypała na blat. Wzięła chleb, miseczkę i płatki śniadaniowe. Wsypała płatki do miski i zalała mlekiem. Dwie kromki chleba wrzuciła do tostera w celu przygotowania grzanek. W międzyczasie przygotowała sobie kanapki z szynką i serem. Zacinając kanapki, popijała je paćką powstałą z płatków i mleka. Na koniec wszystko zagryzła grzankami z masłem orzechowym. Wszyscy mówili jej, że niezdrowo się odżywia, ale co za różnica? Dopóki jej żołądek nie odmawiał posłuszeństwa nie zamierzała rezygnować z jedzenia, które lubi.
***
"I znowu mamy poniedziałek" - powiedział Alexander sam do siebie, siadając na łóżku i przeciągając się. Bez większego entuzjazmu narzucił na siebie wczorajsze jeansy i zaczął szukać pary skarpetek, które walały się po całym pokoju. Poszedł do łazienki, przemył twarz i podniósł podkoszulek, który w okolicach wanny. Nie pamiętał skąd się tam wziął, ale powąchał czy nadaje się do użytku i po krótkich oględzinach stwierdził, że się nadaje. Wpakował do plecaka jakiś zeszyt, nawet nie zaglądając czy odpowiedni, naciągnął buty i zszedł do kuchni. Wziął kanapki ze stołu, które przygotowała mu "Starsza" i w mgnieniu oka je pochłoną. 
- Może byś się przywitał? - spytała matka, która właśnie weszła do kuchni.
- Siema.
- Idź umyć zęby i szykuj się do wyjścia, bo zaraz spóźnisz się na autobus - oczywiście z pełnym ociąganiem się, skierował się ku łazience, bluzgając w myślach na matkę, że traktuje go jak małego chłopca: "Przywitaj się. Umyj się. Uczesz się. Wyszczyj się. A na koniec zapierdalaj na autobus, bo się spóźnisz." Miał już dosyć tego domu, tego miasta, tej szkoły. 
Wyszedł na zewnątrz i dopiero teraz zauważył żółty autobus, który wyjeżdżał zza rogu. 
- Cholera czy ona zawsze musi mieć racje. - powiedział z sarkazmem pod nosem i szybkim truchtem skierował się w stronę przystanku, gdzie już podjeżdżał autobus. Jak zwykle, w tym momencie połowa miejsc była już zajęta, ale jego miejsce jak zwykle było wolne. Zajął podwójne siedzenie zaraz przed Mendi i Stivem. Nigdy ich nie lubił. Byli jak idealne dzieciaki, z pieprzonego idealnego świata, gdzie nie ma kłopotów i zmartwień. Bez wątpienia mamusia Stive'a nie mówiła mu co ma robić, bo idiotyczny kujon, na pewno miał rozkład zajęć co i kiedy ma robić. 
Autobus ruszył, a Alex jak codziennie, zaczął gapić się przez okno. Jeszcze trzy przystanki i wsiądzie Cleo. Odkąd z nią jest, czuje, że życie ma jakiś sens, ale przez ostatnie tygodnie strasznie się jej przytyło i miał jej już dość. "Potrzebuje jakiejś zmiany" - pomyślał i wyłączył się zupełnie z rzeczywistości.
***
Cleo jak zwykle bez pośpiechu, wyszła z domu, zamknęła za sobą drzwi i podeszła do jezdni. Jej ojciec jest politykiem, a jednocześnie ważną osobistością w radzie rodziców i osiedlowym klubie golfowym, więc bez problemu załatwił jej tą dogodność w formie przystanku pod domem. Dogodność bardziej odnosiła się do niego, bo nie musiał jej wozić w tą i z powrotem, robiąc za taryfiarza. 
Mało czasu spędzała z rodzicami, ale to nie przeszkadzało kolegom w szkole w docinkach na temat kariery politycznej jej ojca i matki, która była kierowniczką w firmie odzieżowej. 
Żółty autobus podjechał pod jej dom i jak zwykle wsiadła do niego i skierowała się na wolne miejsce obok Alexa. 
- Hej Skarbie - przywitała się i namiętnie pocałowała go w usta. Wyczuwała jakąś obojętność w pocałunku chłopaka. Odsunęła się i opadła na siedzenie. 
- Co tym razem?
- Nic - odpowiedział beznamiętnie. 
- Jak wolisz - powiedziała pod nosem i do końca trasy w ogóle się do niego nie odzywała. Jak zwykle pod szkołą wysiedli. Alex złapał ją za rękę i z pewnością siebie ruszył w kierunku szkoły. 
- Mam już dość tej budy - mruknął pod nosem.
- Co powiedziałeś?
- Nic Kochanie. Chodź na lekcje - przy szafkach na chwilę się zatrzymali, żeby pożegnać się długim i namiętnym pocałunkiem. mimo, obrzydzenia wielu uczniów, nie rezygnowali z tego zwyczaju. Dla Alexa to było zajebiste, pokazać się z córeczką polityka w budzie, w której trwał wyścig szczurów.
- Cześć piękny i Bestia - powiedziała przewodnicząca elity szkolnej, Anabeth, akcentując słowo "Bestia".
- Odczep się An - powiedział Alex, odsuwając się od dziewczyny.
- Myślisz, że jak pocałujesz ropuchę to zmieni się w księżniczkę? Uważaj, bo jeszcze książę z niej wyskoczy, bo wygląda jakby właśnie jednego połknęła na śniadanie. - Cleo chciała roztrzaskać jej nos, ale tylko groźnie wysunęła się do przodu, a Księżniczka Lodu uciekła w przeciwnym kierunku. 
- Nie wiem o co jej chodzi. Przytyła tylko jakieś 5 kilo - powiedziała do swojego chłopaka. " O pięć kilo za dużo i o trzy fałdy za wiele" - pomyślał z sarkazmem.
- Jak dla mnie wyglądasz bosko - dodał na głos z udawanym entuzjazmem. Już od miesiąca próbuje zaciągnąć ją do łóżka i myśli, że jest już blisko. Ale ona jest cwana. Możesz ją pieścić, zaklinać, a i tak nie da. "Cnotka niewydymka" - nieraz myślał o swojej dziewczynie. 
- Lecę na lekcje. Widzimy się wieczorem? - wyrwała go z zadumy.
- Dzisiaj nie mogę. Pomagam ojcu w warsztacie. 
- To spotkamy się jutro rano przed szkołą. Pa - cmoknęła go w policzek i poszła. Jeszcze przez chwilę patrzył za jej, faktycznie ciut przy dużym ,tyłkiem i bez entuzjazmu poszedł w stronę klasy. 
***
- Cleo, wróciłam - Margaret wyjątkowo wcześnie zerwała się z pracy. Nie lubiła opuszczać swojego stanowiska, bez dokończenia wszystkich rozpoczętych spraw, ale dzisiaj nie miała ani siły, ani ochoty na pracę ponad godzinami. Weszła do kuchni, wzięła sok z lodówki i siadła na krześle kuchennym, pozbywając się z nóg szpilek, które dzisiaj wyjątkowo ją piły. "Pewnie znowu jest z tym całym Alexem" - pomyślała. W sumie było jej to na rękę. Ma już swoje lata i niech sama dba o siebie. Grunt, że nie sknerczy jej jeszcze nad głową jakie to ona ma problemy i tak dalej. Wcale nie tęskniła za czasami, gdy musiała się zajmować dzieckiem. Z ochota wróciła do pracy i wynajęła nianię, a odkąd Cleo sama o siebie dba, to jeszcze bardziej jej na rękę. Jej obowiązki kończą się na zarabianiu pieniędzy, co kochała i dawaniu jej kieszonkowego.
- Wcześnie wróciłaś - córka wystraszyła ją. Była pewna, że nie ma jej w domu.
- Co ty tu robisz?
- Jak na razie jeszcze mieszkam. Z tego co pamiętam - Cleopatra z sarkazmem odpowiedziała matce. Nie czuje z nią żadnych więzi, bo rodzice już dawno ją olali, zajmując się spełnieniem zawodowym, jak to miał w zwyczaju mówić jej ojciec. Już dawno nauczyła się nie nastawiać na jakieś przyjemności z ich strony, chyba że chodziło o jakąś ekstra kasę, której jej nie żydzili. Co jak co, ale ojciec potrafił sypnąć forsą, szczególnie, gdy zapomniał o jakiejś ważnej dacie. Oczywiście dotyczącej jej, bo o spotkaniach służbowych, czy rozgrywkach golfowych pamiętał zawsze. 
- Jestem zmęczona, idę się położyć. - "Nic nowego. Zdziwiłabym się, gdy choć na chwilę została ze mną w jednym pomieszczeniu" - pomyślała z sarkazmem. 
- Jasne. 
- Nie tym tonem - warknęła. - Źle się czuje i nie mam zamiary się z tobą użerać. 
- Rozmowa z córką to użeranie? Spoko. 
- Nie pyskuj mi tu - powiedziała i wyszła. 
- Żałosne - dodała tak, by tylko ona mogła to usłyszeć. 
***
Wieczorami, gdy nie spotyka się z Alexem, zupełnie nie ma co robić. Z nudów położyła się w łóżku i włączyła plazmę na ścianie. Bez najmniejszych uczuć, zaczęła przerzucać kanały. Tele zakupy, program o rytuałach godowych zwierząt, program dla otyłych... Na chwilę się zatrzymała, ale potem z obrzydzeniem poleciała dalej. "Kiedyś schudnę, ale jeszcze nie teraz" - pomyślała. Znalazła jakiś denny film. Komedia romantyczna. Jak zwykle skończy się happy endem pomyślała. 
Para na ekranie właśnie się całowała, gdy usłyszała pukanie w okno. Przestraszyła się jak nigdy, ale po krótkim szoku, zorientowała się, że na zewnątrz był Alexander. 
- Co ty tutaj robisz? - spytała szeptem. 
- Chciałem cię zobaczyć - skłamał i wgramolił się do pokoju. Już od dawna to planował i pomyślał, że dzisiaj jest dobry dzień. Jeszcze przed przyjściem tutaj, sprawdził czy kamerka ukryta w miśku pluszowym, którego jej dał na niby pół-rocznicę, a którego postawiła na komodzie na przeciwko łóżka, działa jak należy. 
- Matka wróciła wcześniej z pracy.
- Wiem, widziałem przez okno jak śpi. 
- To tak jakby jej nie było - wyluzowana usiała na skraju łóżka. Podszedł do niej i klęknął, tak aby jego twarz była na poziomie jej twarzy. Pozycja mu odpowiadała, bo dziewczyna siedziała bokiem do kamerki. 
Delikatnie musnął jej wargi swoimi i dziewczyna się odwzajemniła. "Tak dobrze, kotku... Połknij haczyk" - pomyślał. Ręce Cleo powędrowały ku jego głowie i delikatnie wplatały się w jego "roztrzepaną fryzurę". Ich pocałunek stał się bardziej namiętny. Chłopak objął ją w talii i delikatnie położył na łóżku. Już nie raz całowali się w takiej pozycji, ale nigdy nie dopuściła do kolejnej bazy. Naparł na nią całym ciałem i poczuł na swojej klatce jej piersi, którego ostatnio trochę się powiększyły. Teraz już całkowicie był na nią napalony. Wsunął swój jeżyk do jej ust i szybkimi, okrężnymi ruchami, zaczął pieścić jej język. Dziewczyna nie pozostawała mu dłużna. Poczuł falę podniecenia i krwi, która z siłą postawiła jego członka na baczność.  W pełnym napięciu seksualnym wsunął swoje dłonie pod jej bluzkę, poczuł delikatną odrazę dotykając jej tkanki tłuszczowej, ale po chwili stwierdził, że aż tak gruba znowu nie jest, żeby nie mógł jej przelecieć. Posadził ją i zdjął jej bluzkę.
- Co robisz? - spytała ze zdziwieniem.
- Kocham Cię - po tych słowach, wiedział, że dziewczyna mu nie odmówi. I miał racje. Cleo idąc za impulsem, rozpięła jego koszulę, odsłaniając umięśniony brzuch. Lekko umięśniony, ale zarys "sześciopaku" jakiś już miał. Nadal ją całując ściągnął swoją koszule i rzucił ją na oślep. Zajął się guzikiem jej spodni i po chwili już ściągał jej dolną garderobę. Rozpiął stanik i rzucił go gdzieś w głąb pokoju, pieszcząc jej piersi językiem, zdjął z niej ostatnią część garderoby, czyli majtki, które poszybowały w ślad, za biustonoszem. Jego członek był już tak napięty, że sam myślała, że za moment eksploduje, ale nie zamierzał się spieszyć. Zszedł w dół, żeby zrobić jej przyjemność i już po chwili wydała z siebie okrzyk zachwytu. Żałował teraz tylko jednego: "Że kamera nie rejestruje dźwięku".
Po chwili usłyszeli odgłos otwieranych drzwi, gdzieś w głębi korytarza. Alexander schował się pod łóżko a dziewczyna stanęła przed lustrem. Po niespełna minucie jej matka weszła do pokoju. Cleo szybko przykryła się kocem, który leżał na podłodze.
- A zapukać to nie łaska - warknęła.
- Co ty robisz? - spytała zdziwiona Margaret, widząc córkę nago przed lustrem. 
- Podziwiam swoje grube dupsko - powiedziała z sarkazmem. 
- Ubierz się i idź do apteki po jakieś leki przeciw bólowe. 
- Sama nie możesz?
- Źle się czuję, a w tym cholernym domu nie ma nawet pieprzonego ibupromu. 
- Nie musisz bluzgać. Wyjdź to się ubiorę. - Gdy tylko matka wyszła, Alexander ubrał się i nawet bez pożegnania wyszedł przez okno. Miał już to co chciał. Teraz pozostaje tylko rozprowadzenie po szkole tego filmiku i ma spokój z tą ździrą, która mogłaby schudnąć. Szkoda tylko, że nie udało mu się dokończyć. Teraz jest zmuszony zatrzymać się w osiedlowych krzakach, żeby ulżyć sobie i swojemu penisowi, którego już rozpierała nagromadzona sperma.

Wybaczcie za wszystkie niedociągnięcia, ale to dopiero początki i mam nadzieję, że wykażecie się wielką wyrozumiałością. Liczymy na komentarze, które na pewno pomoga nam wprowadzić ewentualne zmiany :-) 
Przesyłam całusy :-* 
Pozdrawiam :-) 

Prolog



"Nie można zadać bólu tym, którzy przez całe życie delektują się bólem. Nie można rozczarować kogoś, kto oczekuje tylko rozczarowań. Ktoś taki stara się wyłącznie obarczyć swym bólem innych i złożyć na nich winę za własne rozczarowania. I niezależnie od tego, co zrobi, nigdy nie czuje się lepiej, bo tego po prostu nie chce. Jedynej w życiu przyjemności zaznaje, mogąc zadać komuś cierpienie, ale i ta przyjemność nie jest zbyt duża."

Bohaterowie

Cleopatra (Cleo) Lucy Morrel (ur.07.09.1993r.) 
 "Cierpienia natury moralnej są jak rany, które się zasklepiają, ale nie goją; zawsze bolesne, gotowe krwawić za lada dotknięciem, pozostają w sercu nie zabliźnione."
Alexander Donson (ur. 12.05.1993r.) 
"Ofiara zawsze rozgląda się za mordercą. To instynktowna reakcja."
Jared (ur. 14.01.1973r.) i Margaret (ur.11.11.1974r.) Morrel
"To, co jest w naszej głowie, decyduje o tym, co znajduje się w naszych rękach."
 Klif Jordan (ur. 04.04.1993 r.)
"Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod ­noszą nas, gdy nasze skrzydła zapom­niały jak latać."
Albert Jordan (ur. 16.12.2009r.)
"Za­pytałam dziec­ko niosące świeczkę:
– Skąd pochodzi to światło?
Chłop­czyk na­tychmiast ją zdmuchnął.
– Po­wiedz mi, dokąd te­raz odeszło – od­parł. – Wte­dy ja po­wiem ci, skąd pochodzi."

Obserwują ;D